Aktualną sytuację znamy i widać ją na pierwszym wykresie. Teraz można się zastanawiać na tym, jak się może zachować rynek, jeśli to osłabienie miałoby być korektą. Przykłady podobnego przebiegu notowań są tu dwa, choć znaleźć można ich oczywiście więcej. Pierwszy z nich to ubiegłoroczne lato i korekta będąca dość szeroką konsolidacją, która zakończyła się wyjściem cen w górę. Od analogicznego do dzisiejszego miejsca wahania trwały ok. dwóch tygodni. Było nerwowo, a ceny skakały od szczytu do okolic wsparcia.

Drugim przykładem jest korekta bardziej płaska z lata 2003 roku, która sygnalizowała silny rynek. Faktycznie, po wybiciu cen trend miał silną dynamikę. I w tym wypadku od analogicznego do dzisiejszego momentu to faktycznego wybicia potrzeba było ok. dwóch tygodni. W tym czasie pojawiła się mocna kontra popytu i płaska ponad tygodniowa konsolidacja. Gdyby ten scenariusz miał by realizowany, to na kontrę należałoby poczekać do końca jutrzejszego dnia, przy czym początek jutrzejszej sesji nie musiałby być pomyślny.

Oczywiście ceny mogą sobie dalej spadać. Jednak, jak sygnalizowałem w „Weekendowej…” obecnie wiele czynników wskazuje, że obecne osłabienie to raczej możliwość tańszych zakupów niż początek silnej i długotrwałej przeceny.