Piątkowa sesja była pod pewnymi względami wyjątkowa. Nie chodzi tu bynajmniej o rozpiętość wahań ani o obrót, bo wprawdzie obie statystyki były kiepskie, jednak już mogliśmy do tego przywyknąć. Zwłaszcza do niskiej zmienności cen. Był to w końcu czwarty z rzędu dzień przebywania w tym samym, dość wąskim, przedziale wartości. Znamienne jest coś innego. W piątek pojawiły się dwie ważne wiadomości ze sfery amerykańskiej makroekonomii, a rynki akcji na te wiadomości nie zareagowały.

Pierwszą wiadomością był zdecydowanie niższy od oczekiwań deficyt w bilansie handlowym. Zamiast spodziewanej dziury przekraczającej 44 mld dolarów zanotowano nierównowagę mniejszą od 39 mld dolarów. Rynek był zaskoczony, ale twardo trzymał się wcześniejszych poziomów. Nie miało znaczenia, że lepszy od prognoz bilans będzie miał pozytywny wpływ na kalkulację dynamiki PKB w ostatnim kwartale roku. Można powiedzieć, że rynek nie przejmuje się tym, co było, ale tym, co będzie.

Faktycznie, obecnie dyskontowane są wydarzenia, jakie będą miały miejsce za kilka miesięcy. Dyskontowana jest sytuacja gospodarcza, jaka będzie miała miejsce za ok. pół roku. Niemniej tak zaskakująca publikacja powinna mieć wpływ na rewizje aktualnych prognoz. Sama publikacja nowego trendu nie wywoła, ale może skutkować zmianami cen w ramach dostosowania. Nic takiego nie miało miejsca, a właściwie mało, ale jakby podskórnie.

Podobnie miała się sytuacja przy publikacji wskaźnika nastrojów konsumentów. Rynek bez większych zmian cen akcji przyjął informację, że wskaźnik nastrojów jest lepszy od prognoz. Czyżby nikogo nie obchodziło, że dzięki temu konsumpcja może wyglądać nieco lepiej? Obchodziło. Właśnie dlatego rynki stały w miejscu.

Na sprawę lepszych danych trzeba bowiem spojrzeć w kontekście luzowania ilościowego. Lepsze publikacje i przesłanki za tym, by oceniać gospodarkę amerykańską w jaśniejszych barwach, to czynniki, które mogą mieć wpływ na zakres trwającego aktualnie luzowania ilościowego. Może się bowiem okazać, że seria dobrych danych makro skłoni Fed do zaprzestania skupu obligacji. Wtedy oczywiście dobre dane będą cieszyć oko, ale rynek przez wcześniejsze zdyskontowanie luźnej polityki pieniężnej będzie dyskontował brak tego oczekiwanego luzu. Dobre dane byłyby wtedy amortyzatorem.