Poranna zwyżka bardzo się bykom przyda, ale sama niczego nie załatwi. Tak jak wczorajszy dość dobry początek sesji niczego nie załatwił. Jeśli popyt jest zdecydowany, to powinien próbować. Trzeba jednak przyznać, że argumentów za mocnymi zakupami jest coraz mniej. Dziś kolejne przedstawił Mark Hulbert piszący cyklicznie w serwisie MarketWatch. Zaprezentował aktualną sytuację nastrojów wśród autorów newsletterów. Okazuje się, że średnie rekomendowane zaangażowanie w spółki notowane na parkiecie Nasdaq wynosi obecnie 73,3 proc. To wysoka wartość, co sygnalizuje, że analitycy coraz mniej boją się inwestować na rynku akcji, a to oznacza, że sentyment robi się wyraźnie byczy. Na krótką metę, to może nawet być korzystne, ale już w perspektywie tygodni tak duża pewność inwestycji na rynku akcji sugeruje, że potencjał wzrostu jest ograniczony. Jak wskazuje Hulbert, tak wysoki poziom rekomendowanego zaangażowania był w tym roku odnotowywany dwukrotnie – na przełomie kwietnia i maja, oraz na początku listopada. Wystarczy spojrzeć na wykresy, by zdać sobie sprawę, że obie sytuacje, to tegoroczne szczyty. Oczywiście ta sytuacja nie oznacza, że mamy do czynienia z końcem trendu. Któryś szczyt zapewne będzie tym końcowym. Jednak mamy sygnał, że w skali tygodni rynek osiągnął wysoki poziom optymizmu i czas jest przynajmniej na korektę.

Hulbert nie poprzestaje na swoim wskaźniku, ale również przytacza wysoką wartość wskaźnika Investors Intelligence (najwyższa od grudnia 2007 roku) oraz wskaźnika Crowd Sentiment Poll Neda Davisa. Dla Hulberta nie bez znaczenia jest także to, że transakcje ludzi związanych ze spółkami, których akcji dotyczą (insiders), to głównie sprzedaż i to w skali widzianej ostatnio na początku 2007 roku.

Mamy więc ostrzeżenie. Nie jest to automatycznie sygnał sprzedaży. To byłoby nierozważne, bo nawet wysokie wskaźniki sentymentu potrafią być jeszcze wyższe. Ja bym tu jeszcze jako czynnik ryzyka podał fakt, że w sytuacji bicia rekordów przez indeks SP500 jedynie dwie trzecie spółek notuje wartości powyżej swoich średnich z 50 sesji. Wychodziłoby na to, że rynek jest węższy niż się to wydaje na pierwszy rzut oka. Warto dopowiedzieć, że przed listopadową korektą, gdy padały ówczesne rekordy udział liczby spółek notujących wartości wyższe od średniej z 50 sesji dochodził do 87 proc., a w październiku sięgnął nawet 90 proc. Obecne szczyty są generowane przez mniejszą liczbę spółek.