Ma to swoje znaczenie, choć na razie jest ono jedynie symboliczne. Zanegowano wtorkową słabość.

Ta nagła zmiana nastrojów może zaskakiwać tylko pod warunkiem, że zapomnimy, że od ponad trzech tygodni rynek kreśli konsolidację. W trakcie konsolidacji nagłe zmiany nastrojów są najzupełniej normalne. Oczywiście można dyskutować, czy wtorkowy spadek to rzeczywiście skutek kiepskich nastrojów, ale powód zmian cen jest dla nas w tym wypadku rzeczą wtórną. Najważniejsze jest to, że uczestnicy rynku (ilu by ich teraz było) nie mogą się zdecydować, w którą stronę mają pójść ceny.

Brak zdecydowania powoduje, że grupa aktywnych graczy reaguje na nawet najmniejsze zmiany nastrojów. Nie są w stanie wytrwać przy wcześniej poczynionym założeniu, co powoduje, że ceny skaczą niczym jojo.Wczoraj zakończyliśmy dzień zwyżką. Trudno powiedzieć, czy przyczyni się to do podjęcia próby wyznaczenia nowych rekordów trendu. Po pierwsze, mamy wspomnianą już konsolidację, a więc nie ma uzasadnienia oczekiwanie, że nastroje z jednego dnia będą obowiązywać w dniu kolejnym.

Po drugie, niska aktywność (niestety ponowne włączenie się do gry inwestorów zagranicznych nie przełożyło się na wzrost obrotów) zmniejsza znaczenie jakiegokolwiek ruchu cen. Jak w takim razie wyglądałyby nowe rekordy wyznaczone przy tak mizernej jak ostatnio notowana aktywności?Za wyraźną zwyżką cen może stać w tej chwili jedynie argument „końca roku”. Wiadomo, że wielu instytucjom zależy na tym, by wyceny były jak najwyższe. Od tego przecież naliczane są premie i tymi wynikami później można chwalić się w mediach. Wsparciem dla rynku akcji będzie w ostatnich dniach roku zachowanie złotego.

Polska waluta jest bowiem pod ochroną w związku z wyceną długu zagranicznego. BGK prawdopodobnie jest aktywny na rynku złotego i dba o to, by kurs nie był zbyt niski. Wczoraj było o to łatwiej, gdyż złoty otrzymał impuls do umocnienia w postaci plotek o możliwości zakupu węgierskich obligacji przez Chiny. Chiński bank centralny jednak tego nie potwierdził.