Poniedziałkowy wzrost cen sprawił, że rynek znalazł się w pobliżu poziomu 2220 pkt. Pokonanie tego poziomu miałoby sugerować zmianę nastawienia w krótkim terminie. Już nie byłoby podstaw do tego, by mówić o przewadze podaży w krótkim terminie. Wyjście nad 2220 pkt byłoby sygnałem wejścia rynku w okres braku wyraźnego trendu w krótkim horyzoncie. Od kilku tygodni taki stan dotyczy horyzontu średnioterminowego. Pewnym pocieszeniem jest fakt, że jeśli nawet padnie wiarygodny sygnał zakończenia trendu spadkowego w krótkim terminie, to nie będziemy musieli czekać na pojawienie się nowej tendencji równie długo. Krótki termin, to krótki termin. W tej skali zmiany cen są szybsze.

Czynnikiem, który wczoraj mógł się nie podobać, była niska wartość obrotu. Można to oczywiście tłumaczyć prawdopodobnym brakiem pełnej regeneracji po sylwestrowych szaleństwach, ale jest też bardziej światowe uzasadnienie – brak notowań na największych rynkach światowych. Niezależnie od powodu faktem jest, że wczorajsze zmiany cen nie mają potwierdzenia poziomem aktywności. Z tego powodu może istnieć podejrzenie, że zmiany cen są dziełem przypadkowych ruchów popytu i podaży, a bardziej wiarygodne zmiany pojawią się wtedy, gdy na rynku zagości odpowiednio duży kapitał. Z tego względu szczęśliwie się złożyło, że w trakcie wczorajszych notowań nie doszło ostatecznie do wygenerowania sygnału.

Początek notowań w 2012 roku z przewagą popytu to sygnał, że nastroje na rynku się poprawiają. Gdyby doszło do sygnału zakończenia spadków, zyskalibyśmy pierwsze potwierdzenie pojawienia się fali lepszych nastrojów i akceptacji ryzyka. Taką możliwość sugerowałem ostatnio, co po pierwsze byłoby kontrą do prognoz kiepskich notowań, jakie w większości wypadków można znaleźć w mediach, a po drugie było konsekwencją notowanego ostatnio silnego pesymizmu względem euro. Pesymizm taki moim zdaniem nie będzie trwał zbyt długo, a w praktyce ogranicza możliwość głębokiej przeceny wspólnej waluty, co zmniejsza potencjał dla spadków cen akcji.