Z badania przeprowadzonego w pierwszej połowie listopada przez CBOS na zlecenie Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami wynika, że 23 proc. Polaków jest zainteresowanych oszczędzaniem w IKZE działających wg. obecnych zasad (odpowiedź na pytanie: „Czy byłbyś skłonny odkładać pieniądze na emeryturę w ramach IKZE?"). Próba w badaniu liczyła 990 osób, była to więc grupa reprezentatywna dla populacji dorosłych mieszkańców Polski.
Tymczasem z informacji Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że w pierwszej połowie roku (ostatnie dostępne dane), faktycznie dokonano wpłat na 30,4 tys. kont. Biorąc pod uwagę, że liczba osób pracujących w Polsce w II kw. wyniosła 15,5 mln i każdy oszczędzający może posiadać tylko jedno IKZE (liczba kont, na które dokonuje się wpłat równa się w przybliżeniu liczbie osób faktycznie oszczędzających), okazuje się, że nie więcej niż 0,2 proc. pracujących Polaków oszczędza w IKZE.
W tym przypadku – inaczej niż np. w sondażach przedwyborczych – można jednak przyjąć, że rozbieżność pomiędzy tym, co Polacy deklarują a tym, co rzeczywiście robią nie wynika wyłącznie z „sondażowego kłamstwa". To, że skłonnych do oszczędzania w IKZE jest 100 razy więcej niż faktycznie oszczędzających, świadczy najprawdopodobniej o znikomej świadomości istnienia takiej formy oszczędzania.
Wniosek? Instytucje oferujące IKZE mają sporo informacyjnych i reklamowych zaległości. Tym bardziej, że zainteresowanie „nowym IKZE" (jego ewentualne wprowadzenie wiąże się z wejściem w życie zmian w OFE), w którym płaciłoby się niższy niż obecnie podatek dochodowy, deklaruje już 35 proc. Polaków.
Badania przeprowadzone dla IZFiA skłaniają również do innej refleksji. Jeżeli w przypadku IKZE jest przepaść pomiędzy tym, co mówimy, a tym co robimy, jak bardzo wiarygodne mogą być sondaże dotyczące OFE, z których wynika, że większość z nas zamierza pozostać w funduszach?