Niejednoznacznie i filozoficznie

Jaki jest najważniejszy ze wszystkich ważnych planów rządu? Chyba wszyscy się domyślamy. Przejmujemy pieniądze z OFE, likwidujemy na chwilę deficyt i zadłużamy się dalej, aby skonsumować to, co nam daje Unia.

Publikacja: 06.12.2013 05:15

Robert Morawski, specjalista ds. podatków, CDM Pekao

Robert Morawski, specjalista ds. podatków, CDM Pekao

Foto: Archiwum

OK! Może to jest i szczwany plan, choć chyba nie tak bardzo oryginalny? Wcześniej robili tak wszyscy, którzy weszli do wspólnoty europejskiej. Hiszpania, Grecja, Portugalia... Te kraje zmieniały się za pieniądze bogatszej części Europy. Pobudowały infrastrukturę, poprawiły standardy życia, a przy okazji pozytywnie stymulowały gospodarkę, bo nic tak gospodarki nie stymuluje, jak pieniądze. Darowane, pożyczone... Nieważne!

Aby skorzystać z unijnych pieniędzy, sami musimy wyłożyć trochę grosza. Udaje nam się taka operacja już od kilku lat, wyzwala w nas chwilową pomysłowość i nakręca do realizowania różnych projektów. Powstaje pytanie, czy wszystkie te projekty mają sens? Ale czy samo takie pytanie ma sens, skoro w 2/3 płacą inni?

Wszystkim rządzi polityka. Nasze problemy strukturalne, takie jak np. wysokie bezrobocie, niska innowacyjność, zakonserwowana struktura społeczna na wsi itd., zdają się na tę chwilę nie do rozwiązania. Każdy układ polityczny w parlamencie pokazuje – tak w tej kadencji, jak i w możliwej do przewidzenia przyszłości – że nie da się dojść do porozumienia w sprawach, które wymagają odważnych działań. Za chwilę wybory – jedne po drugich. Trzeba sypnąć groszem.

Może to jest i dobra strategia, żeby dokonać skoku cywilizacyjnego, zwłaszcza w takim momencie, gdy nasza gospodarka zaczyna wzrastać? Historia pokazuje, że przez wiele lat traciliśmy, coś nas omijało albo musieliśmy się zadłużać, by poprawiać sobie standard. No to teraz też się zadłużymy! Na konto przyszłych pokoleń. Wydaje się, że rządzący chcą się wpisać w taki model, który młodym i przyszłym pokoleniom się spodoba: są pieniądze, więc kupujmy. Konsumujmy i inwestujmy. Trochę rzeczy jest potrzebnych, trochę zakupów poprawi nam nastrój. Polska się zmieni. Efekt pozostanie.

No właśnie... Czy pozostanie i co pozostanie? Dzisiaj nikt się nie zastanawia, jak będzie za kilka lat. Łatwo przyszło, łatwo pójdzie. Pieniądze raz wydane cieszą tylko chwilę. A później znikają. I trzeba zarabiać, żeby utrzymać to, co się ma. Gdybyśmy rozsądniej przygotowali się do tego skoku, gdybyśmy postawili sobie większe wyzwania, gdybyśmy zlikwidowali owe problemy strukturalne, łatwiej byłoby nam myśleć, że to, co dostajemy, to nagroda za podjęty trud. A tak... Skoro nic nie musimy robić i nam się „należy"...

Na razie jest świetnie. Wraca wzrost i dostajemy dodatkowy napęd z zewnątrz. Nadchodzące lata wydają się obiecujące. Powstaje tylko pytanie: co potem? Hiszpania, Grecja, Portugalia...?

A może swojski, polski kac?

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów