Niezwykły pośpiech w uchwaleniu zmian w systemie emerytalnym raczej nie dziwi. Wszak koalicji zależało na tym, by jak najszybciej uciszyć głosy na temat szkodliwości tego rozwiązania. Proponowane zmiany głośno krytykowane były nie tylko przez polskich ekonomistów. Krytyczne opinie pojawiały się bowiem również w zagranicznych mediach. Na portalach społecznościowych pojawiły się liczne akcje w obronie OFE. To wszystko nie wystarczyło jednak, by naszą klasę rządzącą przekonać do wstrzymania się z uchwaleniem ustawy i ponownym przemyśleniem proponowanych zmian.
Eksperci już od dawna przestrzegali, że wypłaty z OFE i ZUS nie wystarczą na godziwe życie na emeryturze. Dlatego zachęcają do oszczędzania w trzecim filarze. Osobom nieprzekonamym do tego rozwiązania pozostają lokaty bankowe, fundusze inwestycyjne czy inwestowanie w nieruchomości. Czy jednak warto oszczędzać? Wszak parlament zdecydował o nacjonalizacji oszczędności gromadzonych w OFE. Jaką mamy zatem gwarancję, że w przyszłości sytuacja nie powtórzy się z oszczędnościami gromadzonymi z wielkim wysiłkiem w bankach? Przykład chociażby Cypru pokazał już, że takiego ryzyka nie można wykluczyć. W trakcie negocjowania warunków pomocy dla tego kraju pod uwagę brano wprowadzenie jednorazowego podatku bankowego. Przymusowej daniny ostatecznie udało się uniknąć. Obciążone nie zostały ponadto depozyty do 100 tys. euro. Takie ryzyko jednak istniało, co wywołało spore zamieszanie w tym niewielkim kraju.
To oczywiście jaskrawy przykład, który wcale nie oznacza, że sytuacja powtórzy się w przyszłości i że będzie to miało miejsce w Polsce. Zmiany w OFE pokazują jednak, że nasz rząd, zamiast szukać oszczędności i reform, woli sięgać po łatwiejsze rozwiązania. Na krótką metę, niczym tabletka przeciwbólowa, te rozwiązania być może zwalczą ból, z jakim borykają się nasz system emerytalny i budżet. Czy zamiast kamuflować chorobę nie lepiej byłoby jednak poszukać na nią lekarstwa?