Pomimo takiej sytuacji inwestycje firm pozostają w stagnacji lub co najwyżej (jak ma to miejsce w USA) wykazują oznaki niewielkiego ożywienia. Taki stan pokazuje dobitnie, że cena pieniądza nie zawsze odgrywa decydujące znaczenie, a procesy inwestycyjne są procesem dużo bardziej złożonym.
Związane jest to z ich naturą. Procesy te charakteryzują z reguły trzy elementy. Po pierwsze to, że inwestycje mają charakter nieodwracalny – gdy już rozpocznie się wydawanie środków, to nie jest się ich w stanie w pełni odzyskać (np. gdyby zmieniło się zdanie i chciało nagle zrezygnować z danego projektu). Druga cecha procesu inwestycyjnego to niepewność. Odnosi się ona do przyszłych zwrotów z inwestycji. Każda inwestycja poprzedzona jest oczywiście planami i wyliczeniami, ale wszystkie one oparte są na określonych założeniach, które w rzeczywistości (zwłaszcza takiej, jaką mamy obecnie) nie muszą się zmaterializować. Wreszcie trzecia cecha inwestycji to możliwość ich umiejscowienia w czasie. Zdarza się wprawdzie, że pojawiają się okazje inwestycyjne w rodzaju „teraz albo nigdy", ale w większości przypadków firmy mogą zdecydować o ewentualnym opóźnieniu inwestycji. To właśnie te trzy elementy współgrają w procesie decyzyjnym każdego projektu inwestycyjnego i w różnych warunkach (otoczeniu) mogą prowadzić do różnych decyzji.
W normalnych warunkach („standardowej niepewności") ta złożoność procesu inwestowania przekłada się na dość proste zasady, np. takie że realizowane powinny być te projekty, dla których wartość bieżąca netto (ang. net present value – NPV), czyli różnica pomiędzy zdyskontowanymi dochodami z inwestycji, a nakładami początkowymi – jest dodatnia. Przy takim podejściu elementy takie jak stopy procentowe czy polityka podatkowa mają istotne znaczenie. Inaczej wygląda sytuacja w warunkach „nadzwyczajnej niepewności". Wówczas na znaczeniu zyskuje tzw. opcja czekania, którą, używając języka biznesowego, można określić jako swego rodzaju dodatkowy koszt – koszt utraconych korzyści. Z tej perspektywy, jeśli firma zacznie inwestować, to niejako pozbywa się tej opcji, pozbywa się możliwości przeczekania do czasu, gdy napłyną nowe informacje, które mogą (choć nie muszą) ułatwić ocenę czy dana inwestycja jest w określonych warunkach rynkowych pożądana i czy ma szansę przynieść zysk. Przekładając ten dodatkowy koszt na koncepcję NPV, w warunkach nadzwyczajnej niepewności nie wystarczy by oczekiwane korzyści jedynie nieznacznie przekraczały koszty inwestycji. By pokryć dodatkowy, alternatywny koszt musi być znacząca różnica między oczekiwanym zwrotem a nakładami.
Ten „koszt utraconych korzyści" potrafi – szczególnie w warunkach jakie mamy dziś, unikalnego w swej skali globalnego kryzysu – być bardzo duży. W konsekwencji firmy powstrzymują się z procesami inwestycyjnymi, szczególnie tymi w nowe moce produkcyjne. W tej sytuacji należy oczekiwać, że spodziewane w 2014 r. ożywienie w inwestycjach firm w Polsce będzie znów (podobnie jak miało to miejsce w 2011 r.) związane głównie z odnawianiem istniejących już aktywów (środki transportu, maszyny) w tradycyjnych sektorach gospodarki. By pobudzić nowe inwestycje (także w nietradycyjnych sektorach) potrzeba wyeliminować te elementy niepewności, na które lokalnie mamy wpływ (do skali niepewności przyczyniają się np. brak regulacji dla niektórych istotnych rynków takich jak łupki i OZE) oraz stworzyć system bodźców (np. ulgi inwestycyjne), które zwiększyłyby atrakcyjność inwestowania dziś wobec wyczekiwania.