To sprawiło, że warszawska giełda otworzyła się dzisiaj na wyraźnym plusie, a dobre nastroje powróciły także na pozostałe rynki wschodzące. Nie bez znaczenia był także wczorajszy rekord jednego z najstarszych indeksów nowojorskiej giełdy (Dow Jones Industrial Average), który ustanowił nowe maksimum ignorując informacje napływające z Chin.
Na fali lepszych nastrojów zyskał złoty, a ci którzy zdecydowali się wczoraj krótkoterminowo sprzedać waluty za złotówki w okolicach 3,83 zł za euro i 2,85 zł za dolara, mogą czuć się usatysfakcjonowani. Dzisiaj rano notowania obu tych par wynosiły odpowiednio 3,8150 zł i 2,84 zł. Złoty nie dostał wczoraj wsparcia ze strony Rady Polityki Pieniężnej. Po zakończonym dwudniowym posiedzeniu stopy procentowe nie uległy zmianie, a wymowę wydanego później szczegółowego komunikatu można było określić w dwóch słowach - "poczekamy, zobaczymy". Rada przyznała wprawdzie, że głównymi zagrożeniami dla inflacji w dłuższym terminie będą rosnące płace i szybszy od potencjalnego wzrost popytu krajowego, ale dodała, że w krótkim okresie ceny powinny pozostać stabilne. Warto przytoczyć dzisiejszą wypowiedź Haliny Wasilewskiej-Trenkner, której zdaniem nie ma potrzeby gwałtownego podnoszenia stóp procentowych, chociaż w tym roku możliwa jest jeszcze jedno posunięcie o 25 p.b. Tym głos Dariusza Filara, jednego z czołowych "jastrzębi" w Radzie, który przyznał, że stopy należy podnieść jeszcze przed wakacjami i starać się zmniejszać przerwę pomiędzy poszczególnymi ruchami, wydaje się być osamotniony. Niemniej jednak członkowie RPP powinni zwrócić uwagę na zagrożenia dla inflacji płynące z opublikowanych dzisiaj danych Głównego Urzędu Statystycznego na temat wzrostu polskiej gospodarki w I kwartale. Dynamika wzrostu przekroczyła oczekiwania na poziomie 7,3 proc. r/r i wyniosła 7,4 proc. r/r. Coraz szybciej rosły także inwestycje (29,6 proc. r/r) i popyt krajowy (8,6 proc. r/r), co pokazuje, że fundamenty wzrostu są bardzo silne, ale to rodzi inflację. Często zapomina się także o tym, że wraz z coraz lepszymi wynikami gospodarki zazwyczaj narastają żądania płacowe poszczególnych grup społecznych. O ile po części mogą się one wydawać społecznie słuszne, to nie wpłyną na wzrost wydajności, a tylko mogą się przyczynić do pogorszenia stanu finansów publicznych. Obawy rodzą także pojawiające się spekulacje, iż reforma finansów publicznych autorstwa Zyty Gilowskiej może zostać okrojona przez rozdawnicze pomysły współkoalicjantów. Tym samym pozytywna reakcja rynku na dzisiejsze dane będzie nieco ograniczona, gdyż coraz więcej inwestorów dostrzega pojawiające się na horyzoncie zagrożenia.
Do nich zaliczyć trzeba będzie także ryzyko pogorszenia się nastrojów wokół rynków wschodzących w średnim terminie. Giełdę w Chinach prędzej czy później i tak czekają większe spadki, co odbije się na opłacalności inwestycji na emerging markets. To przełoży się na umocnienie się japońskiego jena, w czym dodatkowo "pomoże" perspektywa podwyżki stóp procentowych przez Bank Japonii po wakacjach. Kluczowe jednak będzie zachowanie się amerykańskiego dolara, który może się nadal umacniać. Po pierwsze ze względu, że jest uznawany za tzw. bezpieczną walutę w obliczu pogarszających się perspektyw dla rynków wschodzących, a po drugie z racji perspektyw odnośnie przyszłej polityki FED. Opublikowane wczoraj zapiski z majowego posiedzenia banku centralnego pokazały, że jego członkowie wciąż przejmują się zbyt wysoką inflacją, co sprawia, że nie należy oczekiwać, że zdecydują się oni na szybkie podjęcie decyzji o obniżce stóp procentowych. Zwłaszcza, że oczekują oni powrotu amerykańskiej gospodarki na umiarkowaną ścieżkę wzrostu (chociaż poniżej potencjału). Kluczowe w tym względzie okażą się dzisiejsze dane o wzroście PKB w I kwartale b.r., które poznamy o godz. 14:30. Ankietowani ekonomiści spodziewają się że drugi odczyt będzie niższy od pierwszego, dynamika może wynieść zaledwie 0,8 proc. w ujęciu rocznym. Im bliżej odczytu tym wydaje się, że oczekiwania te mogą okazać się nazbyt pesymistyczne. Nie można zatem wykluczyć, że po dzisiejszej publikacji dolar zyska na wartości, a nie straci tak jak można się było tego wcześniej spodziewać. Notowania EUR/USD mogą zatem pokonać w dół istotne wsparcie na 1,34, a GBP/USD kontynuować rozpoczęte kilka dni temu spadki w kierunku 1,9675. Po godz. 11:00 kursy wynosiły odpowiednio 1,3445 i 1,9750. Warto jednak pamiętać, że jutro czekają nas kolejne kluczowe odczyty (z amerykańskiego rynku pracy) i tym samym rynek może czekać spora zmienność. Niemniej jednak perspektywa mocniejszego dolara zaszkodzi złotemu, który w najbliższych dniach ponownie zacznie tracić. Okolice 3,81 zł za euro i 2,8350 zł za dolara warto tym samym wykorzystać do zakupów walut za złote.
Opracował:
Marek Rogalski