Okazało się, że w pierwszym kwartale wzrost gospodarczy wyniósł 0,8 proc. a w stosunku rocznym 2,4 proc., ekonomiści oczekiwali wzrostu na poziomie 0,5 proc. q/q, oraz 2,1 proc. r/r. Stopa bezrobocia w Niemczech w miesiącu kwietniu wyniosła 9,2 proc., co było nieznacznie gorszym od oczekiwań wynikiem, ale za to z -4 pkt. do +1 pkt. wzrósł europejski indeks nastroju konsumentów (prog. -3 pkt). Do 111,9 pkt wzrósł indeks nastroju w gospodarce co było wynikiem najlepszym od lutego 2001 roku. Nieznacznie obsunął się indeks nastroju biznesu (1,53pkt), ale nadal pozostaje na poziomie najwyższym od ponad dekady. Inflacja w Eurolandzie pozostała na niezmienionym poziomie tj. 1,9 proc. Bardzo dobry był też odczyt indeksu Gfk z Wielkiej Brytanii, ten z -6 wzrósł do -2 pkt. Widać wyraźnie, iż nastroje na starym kontynencie są całkiem niezłe i nie wydaje się aby w najbliższym czasie uległy pogorszeniu. Dane europejskie miały jednak ograniczony wpływ na rynek walutowy, większość graczy oczekiwała danych z USA, które zostały opublikowane o 14.30, poza tym europejskie prognozy zazwyczaj są bliskie realnym więc i zaskoczenie rynku jest bardzo rzadkie. Kolejne dane dotyczyły wyłącznie gospodarki amerykańskiej. Dane dotyczące wzrostu gospodarczego zrewidowano w dół do 0,6 proc., wcześniejsze oczekiwania wskazywały na 1,3 proc. Dane dotyczące miernika inflacji oraz wydatków konsumpcyjnych pozostały na niezmienionym poziomie tj. odpowiednio 4 proc. oraz 2,2 proc. Lepszy okazały się dane na temat ilości noworejestrowanych bezrobotnych, które wyniosły 110 tys. (prognoza 115 tys.) oraz indeks Chicago PMI opisujący jak rozwijała się w maju gospodarka w tym regionie. Ekonomiści oczekiwali wzrostu do poziomu 54,3 z 52,9 pkt., ten jednak wzrósł aż do 61,7 pkt. Fakt, że był to spory wzrost ale ostatnie spore wahania tego wskaźnika sprawiają, iż staje się on coraz mniej wiarygodny. Powyższe dane sprawiły, że dolar zachowywał się jak chorągiewka na wietrze. Najpierw sporo tracił po danych o PKB, by pochwali odrobić część strat. O godz. 16.00 poznaliśmy raport o wydatkach na konstrukcje budowlane, te wzrosły o 0,1 proc., jednak odczyt ten nieznacznie wpłynął na dolara. Pod koniec sesji poznamy jeszcze dane o tygodniowej zmianie zapasów paliw w USA. Złoto straciło dziś na wartości co potwierdziło zachowanie na parze EUR/USD. Obecnie za uncje tego metalu należy zapłacić 658,60 dolarów.

O godzinie 16:05 zgodnie z notowaniami na rynku międzybankowym za jedno euro trzeba było zapłacić 1,3447 dolara.

RYNEK KRAJOWY

Rynek krajowy pozostawał pod wpływem najważniejszych walut światowych. Wraz z osłabieniem dolara zaczął zyskiwać złoty, jednak aprecjacja naszej waluty była minimalna. Sporo, bo ponad 2 proc. wzrosły dzisiaj indeksy na GPW. Okazało się, że PKB wzrósł w I kw. 2007 roku o 7,4% r/r wobec 6,6% w IV kw. 2006 roku i wobec średniej oczekiwań wynoszącej 7,2%. Spożycie indywidualne zwiększyło się o 6,9% wobec oczekiwanych ok. 6%, a nakłady brutto na środki trwałe wzrosły - o 29,6% r/r (wobec oczekiwanych ok. 25%). Głównym czynnikiem, odpowiedzialnym za tak szybki wzrost gospodarczy, dodając 4,6 pkt proc. do wzrostu, było spożycie indywidualne. Jednocześnie tempo wzrostu inwestycji zanotowało znaczące przyspieszenie do niemalże 30% w porównaniu z 19,3% w IV kwartale i 16,5% średnio w 2006 roku. Po tak dobrych danych, nie przeszkodziła we wzroście indeksów nawet wypowiedź członka RPP Dariusza Filara, który stwierdził, że Rada Polityki Pieniężnej powinna zdecydować się na kolejna podwyżkę stóp procentowych jeszcze przed wakacjami. Nie przesądzone jest też jeszcze, czy jedna podwyżka okaże się wystarczająca. Zazwyczaj taka wypowiedź negatywnie wpływa na zachowanie graczy, tym razem jednak przeszła bez echa. O godzinie 16:10 zgodnie z notowaniami na rynku międzybankowym za jedno euro trzeba było zapłacić 3,8134 złotego, a za dolara 2,8355.