Z kolei kurs GBP/USD zwyżkował powyżej figury 1,98 i po godz. 11:30 oscylował wokół 1,9870. Sugestie, iż jest to sygnał powrotu do słabszego dolara w najbliższych tygodniach mogą okazać się jednak nieco ryzykowne.
Jak podał w miniony piątek amerykański Departament Pracy w tamtejszej gospodarce przybyło w maju aż 157 tys. nowych etatów poza rolnictwem, a stopa bezrobocia utrzymała się na poziomie 4,5 proc. To dobre informacje, podobnie jak odczyt indeksu ISM w przemyśle, który wzrósł w ubiegłym miesiącu do 55 pkt. wobec oczekiwanego nieznacznego spadku do 54 pkt. Lepsze okazały się także nastroje wśród konsumentów - wskaźnik sporządzany przez Uniwersytet w Michigan wyniósł na koniec maja 88,3 pkt. Jedyną nieco gorszą informacją był odczyt majowego wskaźnika PCE Core obrazującego skumulowaną skalę wydatków bez uwzględnienia zmian cen żywności i energii, który wzrósł o 0,1 proc. m/m wobec prognozowanych 0,2 proc. m/m. Należy jednak natychmiast dodać, że w kwietniu nie zmienił on swojej wartości i w tym kontekście należy go analizować. Dlaczego zatem dobra passa dolara nie była kontynuowana? Niewykluczone, że inwestorzy wolą zaczekać na informacje, jakie napłyną w tym tygodniu z Europejskiego Banku Centralnego i Banku Anglii. W pierwszym przypadku decyzję poznamy już w środę, 6 czerwca b.r. i oczekuje się wzrostu głównej stopy procentowej o 25 p.b. do poziomu 4,00 proc. Dla uczestników rynku istotne będą jednak słowa szefa ECB, które mogą dać odpowiedź na pytanie o kształt prowadzonej polityki w II półroczu 2007 r. Pojawiają się głosy, że główna stopa może wzrosnąć do końca roku nawet do poziomu 4,50 proc., co jednak wydaje się być nazbyt ryzykowną tezą. Naszym zdaniem ECB zakończy cykl we wrześniu na poziomie 4,25 proc., gdyż dalsze zaostrzanie polityki będzie już miało negatywne skutki dla gospodarki. Tym samym nie wydaje się też, aby Jean-Claude Trichet był w najbliższą środę zbyt "jastrzębi". Z kolei Bank Anglii utrzyma w czwartek główną stopę procentową na poziomie 5,50 proc., kolejne decyzje uzależniając od napływających danych makroekonomicznych. Ostatnio były jednak nieco lepsze niż w strefie euro, co będzie rzutować na zachowanie się EUR/GBP (spadki tej pary).
W najbliższym czasie warto będzie jednak zwrócić szczególną uwagę na zachowanie się giełdy w Chinach. Dzisiaj rano indeks B-Shares w Szanghaju stracił na wartości ponad 8 proc., co wpłynęło na wyraźne pogorszenie się nastrojów na tamtejszym parkiecie. Przypomnijmy, że w połowie ubiegłego tygodnia resort finansów zdecydował się na podwyższenie podatku obrotowego do 0,3 proc. z 0,1 proc., co miało na celu ograniczenie powszechnej spekulacji. Pytanie jednak, czy czasami sytuacja nie wymknie się spod kontroli i mocniejsza przecena nie zaszkodzi pozostałym rynkom wschodzącym. Na razie inwestorzy zachowują się tak jakby zupełnie ignorowali te informacje, ale taka sytuacja na długo się utrzyma. Kolejny spadek w Szanghaju uruchomi w końcu "lawinę". Warto zatem trzymać rękę na pulsie i liczyć się z ryzykiem osłabienia się złotego w najbliższych dniach, chociaż na razie pozostaje on mocny. O godz. 11:20 za jedno euro płacono 3,7940 zł, a za dolara 2,8150 zł. To wynik w dużej mierze zachowania się EUR/USD w piątek po południu, który w piątek obronił poziom 1,34 i oczekiwań rynku, co do dalszego osłabienia się "zielonego" na rynkach światowych. Widoczny jest także wpływ rewelacyjnych danych z kraju (PKB), opublikowanych w ubiegłym tygodniu przez Główny Urząd Statystyczny. To jednak może nie wystarczyć w przypadku globalnego pogorszenia się nastrojów.Reasumując, strategię inwestycyjną na najbliższe dni warto oprzeć o założenie powrotu do słabszego złotego - okolice 3,79 zł za euro i 2,81 zł za dolara warto wykorzystywać do zakupów walut za złotówki. Z kolei operujący na rynku EUR/USD do sprzedaży euro powinni wykorzystać poziomy powyżej figury 1,35, które powinny pojawić się w najbliższych dniach. Kluczowe czynniki to kwestia chińska i środowe wystąpienie szefa Europejskiego Banku Centralnego, które może okazać się mniej "jastrzębie".
Opracował:
Marek Rogalski