Komentarz poranny

Aktualizacja: 28.02.2017 00:41 Publikacja: 04.04.2008 09:38

Nie ma sensu pisać dziś wielkich elaboratów, bo sprawa i tak rozstrzygnie

się o 14:30. Wszyscy czekają na tą chwilę już od kilku dni. Wczoraj po raz

kolejny notowania na amerykańskim rynku akcji zakończyły się w pobliżu

końcówki poprzedniej sesji i ponownie było to potwierdzeniem spokojnego

dnia notowań. Także i tym razem notowania w Stanach nie będą miały

większego wpływu na poziom rozpoczęcia sesji u nas.

Zaczniemy zapewne w okolicy wczorajszego zamknięcia, a może nieco powyżej.

Zmiana cen, jeśli w ogóle się pojawi, będzie symboliczna. W pobliżu

początku sesji będzie prawdopodobnie przebywać przez większość czasu

notowań. Oczywiście do chwili publikacji danych opisujących sytuację

amerykańskiego rynku pracy. Po tej publikacji zdarzyć się może wszystko. A

sama publikacja? Oczekiwania są raczej mizerne. Prognozy mówią o spadku

liczby miejsc pracy w sektorze pozarolniczym o ok. 50-75k. Ostatnie dane,

które miały nam pomóc z ocenie tej zmiany są raczej mieszane, a więc nie

wpływają znacząco na możliwość rewizji prognoz. Gdyby okazało się, że

faktyczny odczyt jest lepszy od prognoz, a więc spadek liczby miejsc pracy

okazał się mniejszy, to można liczyć na znaczy skok cen w górę. Wprawdzie

lepsze dane to mniejsze szanse na obniżkę stóp procentowych, ale teraz

rynek martwi się o gospodarkę i wszelkie wiadomości sugerujące poprawę są

przyjmowane z radością. Dane słabsze zapewne także wywołają zamieszanie,

choć myślę, że skala ruchu będzie nieco mniejsza. Rynek ostatnio uodpornił

się na złe wiadomości. Jeśli już na nie reaguje, to dość opornie. Czy to

oznaka siły kupujących? Niewątpliwie, choć warto się zastanowić nad ich

motywami. Czy to wynik analiz, czy tylko nadzieja, że jednak najgorsze

jest już za nami, albo właśnie ma miejsce. Rynek przecież dyskontuje

przyszłość, a skoro ma być ona lepsza, to spadek nie byłby uprawniony.

Przyznam, że scenariusz zakończenia przeceny na styczniowo marcowych

dołkach byłby interesujący. Wynikałoby z tego, ze rynek przeżył największy

kryzys od czasu tego Wielkiego (jak ocenia część analityków) spadkiem

znacznie mniejszym niż pęknięcie bańki internetowej. Trzeba przypomnieć,

że mówimy tu o cenach bezwzględnych. W punktu widzenia inwestorów

zagranicznych należy jeszcze dorzucić spadek wartości dolara. Z tego

wynikałyby dwie możliwości: albo spadek cen nie odpowiadał skali

zagrożenia i grozi nam dalsza przecena, albo zagrożenie zostało

wyolbrzymione, a rynek sobie poradził z jego faktyczną wyceną. Przyznam,

że w tej chwili skłaniam się raczej ku tej pierwszej możliwości, bo

zagrożeń widać sporo. Niemniej zawsze swoje oceny stawiam za tym, co robi

rynek i to w jego ruchy się wsłuchuję. Jak będzie chciał dalej rosnąć,

przyjdzie to po prostu zaakceptować.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów