Dodatkowo, gospodarka USA, ze względu na swój rozmiar jest relatywnie zamknięta (tzn. udział handlu zagranicznego w PKB jest w miarę niski), co amortyzuje wpływ słabej waluty na ceny konsumenta. Tak jednak nie musi być cały czas, dolar jest już bowiem niemal 2 razy tańszy w relacji do euro niż na początku dekady i wpływ deprecjacji waluty na ceny krajowe może ulec zwiększeniu. Rynek oczekuje, że w marcu ceny importu wzrosły o 2% m/m.
Jeśli chodzi o nastroje konsumenckie, oczekuje się spadku indeksu sporządzanego przez Uniwersytet w Michigan do 69,0 pkt. Byłaby to wartość najniższa od lutego 1992 roku. Lepsze są za to nastroje amerykańskich inwestorów, którzy pod wpływem danych tygodniowych o bezrobotnych, ale także wypowiedzi szefa Goldman Sachs (zwiastującego w miarę bliski koniec kryzysu). Za nami także udana sesja w Azji, producenci i sieci sprzedażowe informowały, że jak na razie nie widać silnego spadku popytu na dobra konsumenckie, a miejscami możliwe są nawet podwyżki cen.
Waluty - Kilka pipsów to za mało
Wczoraj sytuacja bardzo ciekawie prezentowała się na parze EURUSD. Rynek ewidentnie miał ochotę na test historycznego maksimum. Co ciekawe atak na maksima nastąpił jeszcze przed odczytami danych i decyzją ECB. Choć ustanowiony został nowy rekord (na poziomie 1,5911) był on tylko minimalnie wyższy niż ten z 17 marca. Co więcej, natychmiast nastąpił wyraźny odwrót i w konsekwencji szczyt razem z tym z 17 marca i końcówki minionego miesiąca tworzy teraz linię silnego oporu. Zarówno komunikat ECB, jak i dane dotyczące bilansu handlowego USA wspierały scenariusz wzrostu wartości euro, jednak tygodniowe dane z rynku pracy były znacząco lepsze i to wystarczyło na rynku, który nie był pewien kolejnej dużej fali wzrostowej na EURUSD. Dodatkowo poprawa nastrojów dolarowych i wzrost USDJPY (o niemal 2%) dolały oliwy do ognia sprowadzając parę EURUSD do poziomu 1,5730. Taki ruch oznacza, że prawdopodobnie konsolidacja na tej parze potrwa nieco dłużej. Analogiczne zmiany również na franku, który traci nieco więcej niż euro, ale za to mniej niż jen - para USDCHF wzrasta do poziomu 1,0060.
Czwartek był kolejnym dniem kiedy polska waluta zyskiwała na wartości. Wobec silnego umocnienia euro jeszcze wczoraj wieczorem, silne było już otwarcie. Spadek na parze USDPLN wobec środowego zamknięcia wyniósł ok. 180 pipsów (do 2,18), złoty umocnił się również wobec euro (otwarcie na EURPLN na poziomie 3,45 wobec 3,4540 na środowym zamknięciu). Spore zamieszanie na polskim foreksie wywołała najpierw nieudana próba sforsowania oporu przez EURUSD, a później korekta wywołana głównie tygodniowymi danymi z rynku pracy. Warto zwrócić uwagę, że mimo umocnienia dolara złoty stracił do amerykańskiej waluty bardzo niewiele (USDPLN kończy dzień w okolicach 2,17) zyskał zaś wyraźnie wobec euro (spadek EURPLN do 3,4390), co jest reakcją nietypową i obrazuje popyt na polską walutę. Ewentualnej korekty na złotym można spodziewać się raczej po danych o inflacji (która powinna obniżyć się do 4% r/r, nie będzie to spadek trwały), niż po danych z rynku pracy, które naszym zdaniem nie będą różnić się znacząco od tych z lutego (oczekujemy wzrostu wynagrodzeń o 10,7% r/r i zatrudnienia o 6% r/r).