Przed zamknięciem

Aktualizacja: 27.02.2017 22:44 Publikacja: 11.04.2008 17:00

Wielkość obrotu na pojedynczej sesji jest podstawą określania wielkości

płynności na danym rynku. Im większy jest dzienny obrót tym większym

kapitałem można swobodnie obracać bez znacznego wpływu na ceny. Ostatnio

obrót systematycznie malał. Tak na rynku kasowym, jak i terminowym.

Wczoraj nie został nawet osiągnięty poziom 600 mln złotych. Jak na poziom

zaangażowanych na rynku w Warszawie kapitałów, jest to wartość wręcz

śmieszna. Śmieszna, ale i groźna. Umożliwia ona bowiem wpływ na ceny przy

zastosowaniu nawet niewielkiego kapitału. Pewnie niektórym byłoby to nawet

na rękę. W spokojnych czasach można dzięki niskiej aktywności skutecznie

podtrzymywać poziom kursów. Większości to pasuje i nie ma problemu. Gdy

jednak pojawi się impuls, który wywoła reakcję większej liczby graczy, za

którymi stoi poważniejszy kapitał, sytuacja robi się groźna. Niska

aktywność sprawia, że większa fala podaży, czy też popytu, wpływa znacznie

na ceny, gdyż dopiero ich zmiana aktywuje uśpionych wcześniej uczestników

rynku.

Można przyjąć, że podobny mechanizm zadziałał właśnie dziś. Sesja zaczęła

się bowiem niewinnie. Wróciliśmy w okolice połowy ostatnio obserwowanej

konsolidacji po wcześniejszym odbiciu od poziomu wsparcia. Warto dodać, że

przy tym wsparciu nikomu nie chciało się nawet go przetestować. Rynek był

zamrożony. Dziś mogłoby być podobnie. Ceny wahały się w zakresie

konsolidacji. Do chwili, gdy pojawiły się wyniki General Electric. Spółka

krótko po południu opublikowała raport za I kw. 2008 roku, którego treść

okazała się rozczarowująca. Zysk koncernu nie sprostał oczekiwaniom, a na

dodatek spółka obniżyła prognozy wyniku rocznego. Po pobudziło podaż na

całym świecie, Także u nas. Spadek cen okazał się znaczący, gdyż podaż nie

miała partnera do zawarcia transakcji po aktualnych cenach. Musiała

akceptować ceny niższe. W efekcie mamy szybki spadek cen przy wyższym od

wczorajszego obrocie. Przełamany został poziom wsparcia, co dla wielu jest

sygnałem wyjścia z formacji podwójnego szczytu, a więc umożliwia dalszą

przecenę. Czy to formacja, czy nie, nie ma się co spierać. Faktem jest, że

ceny spadły, i że doszły do poziomu kolejnego wsparcia, jakim jest dołek z

25 marca i znajdująca się pod nim luka hossy. Wg mnie to właśnie ten

poziom jest bardziej wiarygodny dla oceny perspektyw rynku.

Komentarze
Zapachniało spóźnieniem
Komentarze
Intensywny tydzień
Komentarze
Powrót do równowagi
Komentarze
Argumentów coraz mniej
Komentarze
Bez paniki
Komentarze
Zjawisko domykania luki