już tylko lepiej. Czy tak jest faktycznie, czy na dołek trzeba będzie
jeszcze poczekać, przekonamy się z czasem. Nam pozostaje obserwować zmiany
rynkowych wycen i na nie reagować. Inna sprawa, że ten nagły zwrot w
nastrojach jest raczej podejrzany.
Rynek wczorajszym wzrostem zignorował zarówno słabsze dane dotyczące
nieruchomości, jak i mało przyjemną wymowę Beżowej Księgi. Jedynym
pocieszającym elementem wczorajszego raportu o nowych budowach był fakt,
że one teraz spadają, a zatem można liczyć na to, że w końcu zacznie
spadać liczba domów już gotowych do sprzedaży. Dzięki temu może zmaleć
nawis podaży na rynku nieruchomości, a tym samym może się zmniejszyć
presja na spadek ich cen. Wychodzi z tego, że jeszcze trochę poboli, ale
dzięki temu później będzie już lepiej. Coś jak wizyta u dentysty z
zaniedbanym zębem. Pytanie, czy faktycznie można liczyć na odrodzenie się
popytu na rynku nieruchomości. W końcu mamy do czynienia z kilkoma
czynnikami, które temu nie sprzyjają, jak choćby utrudnienia z zaciąganiu
kredytów, osłabienie na rynku pracy oraz wzrost cen energii i żywności.
Wszystkie te czynniki były wymienione w Beżowej Księdze. Jej treść nie
była zaskakująca. Potwierdzała to, co już wiadomo było wcześniej i co
sygnalizowały poprzednie publikacje.