Na rynkach panuje ostrożny optymizm i wyszukiwanie okazji do zakupów. Co prawda dane makro wskazują na dość mizerne lub niepewne perspektywy rozwoju gospodarek po obu stronach Atlantyku w najbliższych miesiącach, ale na przekór temu indeksy osiągnęły rejony kilkumiesięcznych maksimów. Wielu inwestorów lada moment spodziewa się potwierdzenia, że zachodni świat poradził sobie z problemami zainicjowanymi pęknięciem bańki nieruchomościowej w Stanach. Stąd dominuje raczej wyławianie akcji mogących być przedmiotem kupna niż szukanie momentu do sprzedaży tych już posiadanych w portfelach inwestycyjnych.
Takie nastawienie zaprowadziło większość głównych indeksów w Europie do potwierdzenia przełamania krótkoterminowych linii oporu. Ostatnie wątpliwości nasuwa brak wyraźnego pokonania maksimów z lutego na indeksie grupującym 600 największych spółek Europy - DJ Stoxx 600. Należy jednak wyraźnie podkreślić, że większość rynków już potwierdziła przełamanie krótkoterminowych linii oporu i przy braku negatywnych sygnałów jego przełamanie na szerokim rynku wydaje się coraz bardziej prawdopodobne.
Poranne wiadomości przyniosły zagrożenie dla optymizmu w Europie. Krytyczny moment nastąpił po dzisiejszym wywiadzie, J-C Tricheta. Z treści jego wypowiedzi wyraźnie wyłania się przesłanie o nikłym prawdopodobieństwie obniżek stóp w Eurolandzie w najbliższych kwartałach. W tym przypadku nikt się raczej nie spodziewał aby szef ECB wyraził inny pogląd niż ten powtarzany przy każdej okazji. Dla nastrojów na rynkach akcji kluczowe znaczenie mógł mieć inny fragment jego wypowiedzi - w tonie którego do tej pory nie używał.
Bynajmniej nie chodzi o zwrócenie uwagi rządom na ich rolę w stabilizowaniu sytuacji gospodarczej i w walce z inflacją - takie sygnały również dochodziły od Tricheta wcześniej. Dzisiaj odniósł się do sytuacji bieżącej w kategoriach "postępująca korekta na rynkach finansowych" - sygnalizując, że najgorsze jeszcze przed nami.
Kto jak kto, ale szef Europejskiego Banku Centralnego jest osobą dobrze poinformowaną i nie rzuca słów na wiatr. Zabrzmiało groźnie. Oswojenie się z tą informacją, przejście nad nią do porządku dziennego, zajęło rynkom akcji zaledwie około godziny. Tyle trwało, zanim odrobiły niewielkie straty po zwielokrotnieniu przez agencje informacyjne wypowiedzi Tricheta dla BBC. Inwestorzy w Europie tkwili zaparzeni w notowania kontraktów na amerykańskie indeksy - niewiele sobie robiąc z sygnałów przekazywanych przez najważniejszą figurę europejskiej gospodarki. To dowód dużej przewagi nadziei nad strachem.