X-Trade: Paliwa będą drożeć

Dylematy gospodarcze z jakimi obecnie borykają się USA oraz Wielka Brytania, a w coraz większym stopniu także strefa euro, do tej pory wydawały nam się niemal obce. Część wspólna to zagrożenie trwałym wzrostem inflacji, spowodowane wzrostem cen szeroko rozumianej energii. W Polsce jednak przy nadal szybko rozwijającej się gospodarce, dającej Radzie Polityki Pieniężnej przestrzeń do działań ukierunkowanych na ograniczenie oczekiwań inflacyjnych.

Aktualizacja: 27.02.2017 14:03 Publikacja: 23.05.2008 15:20

To może się jednak zmienić, a przyczyna to gwałtowny wzrost cen ropy naftowej. Droższa ropa nie jest zjawiskiem nowym, ceny wzrastają wszak od dłuższego czasu, przetrwaliśmy również mocną zwyżkę trwającą przez cały 2007 rok. Tym razem jednak sytuacja może być inna. Przyzwyczailiśmy się już do tego, iż wzrost cen ropy w dużym stopniu amortyzowany był poprzez umacniającą się złotówkę. Zwłaszcza, że spadek notowań na parze USDPLN był wyjątkowo silny. Jednak w ostatnich tygodniach, czynnik ten odegrał niewielką rolę. Od początku maja ropa w wyrażeniu złotówkowym podrożała o 15%. Jednak niska zmienność cen paliw w Polsce to nie tylko efekt kursu walutowego. Dotychczas zmiany cen ropy naftowej w wyrażeniu złotówkowym przekładały się na zmiany cen na stacjach tylko w niecałych 40%. Wynikało to z kilku czynników, takich jak kontrakty na import ropy polskich rafinerii czy tzw. czynnika zmiany cennika, czyli niechęci do częstej zmiany cen. Innymi słowy, jeśli sprzedawcy oczekują, że zmiany cen surowca będą przynajmniej w części się równoważyć, nie będą skłonni reagować w 100% na każdorazową zmianę cen. Gdyby wspomniany mechanizm miał działać przez cały czas, średnia cena 95 oktanowej benzyny wzrosłaby do ok. 4,60 zł (w kwietniu wyniosła 4,33 zł), a inflacja miałaby szansę nie przekroczyć progu 5%.

Tak dobrze jednak może nie być. Wspomniana zależność, bardzo stabilna przez kilka ostatnich lat, jest nie do utrzymania przy silnym i trwałym trendzie wzrostowym. Jeśli ceny ropy miałyby pozostać na niezmienionym poziomie lub nadal wzrastać, to sprzedawcy stosując jedynie częściowe dostosowanie swoich cen godziliby się na ostry spadek marż. Co by się stało gdyby ceny ropy i kurs złotego pozostały niezmienione, a sprzedawcy paliw w pełni przenieśli ceny na konsumenta? W takim scenariuszu pod koniec wakacji za litr benzyny płacilibyśmy już przynajmniej 5,50 zł.

Na grymasie twarzy na stacji benzynowej jednak by się nie skończyło. Pojawiłyby się konsekwencje dla wskaźnika inflacji i to nie tylko ze strony paliw samochodowych. Od cen ropy zależy bowiem cena importowanego gazu, zatem obietnica URE, iż taryfa nie zostanie już w tym roku zmieniona, może nie zostać dotrzymana. A nawet jeśli, ceny gazu wzrosną z początkiem przyszłego roku i to znacznie bardziej niż w tym roku. Przy tak dużych zmianach cen energii rośnie oczywiście ryzyko wystąpienia efektów drugiej rundy. Oznaczałoby to zatem, iż scenariusz, w którym inflacja jesienią zaczyna spadać musiałby trafić na półkę. A Rada musiałaby dokonać trudnego wyboru pomiędzy wyższą inflacją, a osłabieniem popytu krajowego, który prawdopodobnie i tak zauważalnie osłabnie na przełomie roku.

Przemysław Kwiecień

Główny Ekonomista

Komentarze
Zapachniało spóźnieniem
Komentarze
Intensywny tydzień
Komentarze
Powrót do równowagi
Komentarze
Argumentów coraz mniej
Komentarze
Bez paniki
Komentarze
Zjawisko domykania luki