Mając w pamięci zeszłotygodniową słabość polskiego rynku akcji, wydaje się że raczej na większych.
Piątkowa sesja w Warszawie była czwartą kolejną, którą indeks WIG zakończył spadkiem (46573,9 pkt.; -0,94 proc.). Tym samym znalazł się on w dolnej połowie czteromiesięcznej stabilizacji, którą na wykresie dziennym od dołu zamyka styczniowy dołek (44509,36 pkt.), a od góry lutowy szczyt (50193,53 pkt.).
W kolejnych miesiącach zakres stabilizacji indeksu WIG zawęża się. Jeszcze na początku maja, pomimo bardzo słabego kwietnia, można było mieć nadzieję na wybicie górą. Zwłaszcza, że w tym czasie na głównych światowych parkietach koniunktura wciąż się poprawiała po załamaniu z przełomu roku i nic nie zapowiadało szybkiego powrotu mocnych, a przede wszystkich liczonych w tygodniach, spadków.
Ostatnie dwa tygodnie jednak skutecznie pozbawiają złudzeń chyba największych optymistów. W tym czasie zostało zanegowanych większość wcześniej wygenerowanych wstępnych sygnałów kupna. Jeżeli nawet nie traktować tego jako sygnały sprzedaży, to trzeba się liczyć z tym, że obecnie bazowym scenariuszem dla warszawskiej giełdy jest kontynuacja, trwającego od końca stycznia, trendu bocznego. I to bez większych szans na wybicie górą, a rosnącymi szansami na wybicie dołem. To o tyle niebezpieczne, że wybicie dołem z czteromiesięcznej stabilizacji może być dynamiczne. Tak przynajmniej sugeruje analiza techniczna.
Spokojny początek ciekawego tygodnia na forexie