Komentarz poranny

Aktualizacja: 27.02.2017 13:57 Publikacja: 29.05.2008 09:48

Wczorajsza sesja w Stanach zakończyła się wzrostem wartości tamtejszych

indeksów akcyjnych. Zwyżka to głównie wynik dobrej końcówki. Jeszcze dwie

godziny wcześniej poziom notowań był mniej dla byków korzystny. Powody

wzrostu? Takim powodem nie jest cena ropy, bo ta akurat wczoraj w

godzinach wieczornych naszego czasu ponownie zaczęła się wznosić.

Niektórzy mówią, że powodem są dane makro. Faktycznie, na pierwszy rzut

oka wczorajsza publikacja dynamiki zamówień na dobra trwałego użytku była

pozytywna. Ci, którzy się w te dane próbowali wgryźć sygnalizują, że

wzrost zawdzięcza się tylko jednej grupie dóbr, która miesiąc wcześniej

zanotowała równie duży spadek. Tym samym nie jest powiedziane, że

wczorajszy wzrost zamówień należy już odbierać jako sygnał możliwej

poprawy. Mówimy tu o zamówieniach, a to jeszcze nie są faktyczne zakupy.

Warto oczywiście je śledzić, ale zbyt mocnych wniosków na ich podstawie

wyciągać nie należy. Co innego dane o PKB. Dziś opublikowana zostanie

zrewidowana (pierwsza rewizja) wartość dynamiki PKB w USA w I kw. 2008

roku. Dane wstępne mówiły o wzroście PKB w tempie 0,6 proc. w skali roku.

Po późniejszych publikacjach danych dotyczących wymiany handlowej z

zagranicą, czy zmian stanu zapasów obecnie oczekuje się, że zrewidowana

dynamika PKB będzie nieco wyższa i wyniesie ok. 0,9-1,0 proc.

Wczorajszy wzrost w końcówce sesji w Stanach oraz dzisiejsza zwyżka cen w

Japonii zapewne pomoże naszym bykom. Po przebiegu wczorajszej sesji można

stwierdzić, że taka pomoc jest im niemal niezbędna. W innym wypadku

wypaliliby się już na początku dnia. Wczoraj była dogodna okazja do

powiększenia skali zwyżki, ale zamiast tego mieliśmy cztery godzony

konsolidacji. No i później końcówkę, o której pewnie każdy posiadacz

długich pozycji chciałby zapomnieć. Na jednym z serwisów co róż pojawiają

się nowe teksty sugerujące, że już za chwilę zacznie się wzrost na rynku.

A to saldo zakupów funduszy nie jest w końcu ujemne, a to komuś

statystycznie wychodzi, że wzrost powinien być większy, a to znowu ktoś

powiedział, że obecnie jest okazja do zakupów, która nie powtórzy się do

2012 roku. W. Białek oczekuje za to bessy na rynkach surowcowych. Nie

wiem, czy już na nią czas (mam pewne wątpliwości), ale wiem, że jeśli

takowa się faktycznie pojawi, to nasz rynek tego nie udźwignie. W końcu

kilka lat udawało się nam zyskiwać na wartości także dzięki wzrostom cen

ropy, miedzi, czy srebra. Czy teraz będziemy rosnąć, gdy ceny surowców

zaczną spadać? Pewnie na początku spadek cen surowców, a zwłaszcza ropy

będzie wiadomością radosną, ale pewnie już po chwili spadek ceny miedzi

takową nie będzie. Rynek miedzi uznawany jest za dobry wskaźnik panującej

koniunktury, a więc spadek jej ceny będzie raczej odbierany jako zapowiedź

światowego spowolnienia. Nie mówię tu już nawet o tak prozaicznej sprawie

jak notowania KGH. Kto zatem wygra? Piewcy wzrostów na rynku, czy bessa na

surowcach? Czy to ma znaczenie? Dla nas ważny jest rynek sam sobie.

Wczoraj popyt się nie popisał, ale to jeszcze nie koniec świata. Dziś

początek sesji może być lepszy, ale to od kupujących zależy, czy mają

ochotę ustawić się po długiej stronie rynku.

Komentarze
W Polsce stopy w dół, w USA nie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Wyczekiwane decyzje RPP
Komentarze
Łapanie oddechu
Komentarze
Indeksy w Warszawie w pogoni za kolejnymi rekordami
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Komentarze
Pewne prawidłowości
Komentarze
Wyższy cel?