Dane oraz nieco tańsza (przynajmniej do popołudnia) ropa mogły wyraźnie podbudować nastroje inwestorów na rynkach akcji, tak jednak się nie stało. I to kolejny raz za sprawą sektora finansowego. Okazuje się bowiem, iż kryzys kredytowy stał się udziałem nie tylko globalnych gigantów, ale także lokalnych banków, z których jeden przeszacował poziom posiadanych złych długów do poziomu 100% wyższego niż uprzednio. Dodatkowo Citi podgrzało atmosferę sugerując, iż największy światowy ubezpieczyciel, grupa AIG, będzie potrzebować dodatkowego kapitału.
Dzisiejszy dzień na rynkach zapowiada się relatywnie spokojnie. W USA podane zostanie drugie przybliżenie szacunków produktu krajowego za pierwszy kwartał, ale o ile nie będzie tu bardzo dużych zaskoczeń, reakcja rynku powinna być umiarkowana. Rynek oczekuje, iż dojdzie do przeszacowania i oczekuje wzrostu na poziomie 1,0% (wielkość anualizaowana, pierwszy odczyt mówił o wzroście rzędu 0,6%). Wyższy wzrost to przede wszystkim zasługa nieco lepszej sytuacji w handlu zagranicznym. Dane podane zostaną o godzinie 14.30, podobnie jak tygodniowe dane o nowych bezrobotnych - w tym przypadku oczekuje się wzrostu o 5 tys. do 370 tys. Rynek wsłuchiwać się będzie także w wystąpienie szefa Fed o godz. 17.00 naszego czasu, zwłaszcza, że do kolejnego posiedzenia Fed jest jeszcze prawie miesiąc.
Waluty - Zapomnieć o obniżkach?
Oczekiwane różnice w stopach procentowych to jeden z kluczowych elementów kształtujących zmiany kursu walutowego, zwłaszcza na parze EURUSD. Jeszcze niedawno obowiązujący scenariusz to generalnie obniżki - przede wszystkim w USA (wiele osób mówiło przecież o głównej stopie lądującej na poziomie 1%), ale również w Europie - mimo jastrzębiej retoryki rynek był przekonany, że ECB wcześniej czy później nie będzie miało wyjścia i zmniejszy oprocentowanie. Wygląda jednak na to, że nie tylko stopy nie spadną w Europie, ale może czekać nas wzrost - i to po obu stronach Atlantyku. Wczoraj podane zostały wstępne szacunki majowej inflacji w niemieckich landach i generalnie jest ona wyższa od oczekiwań rynku, przybliżając podwyżkę stóp przez ECB. Wczoraj na rynek jednak większy wpływ miały słowa Richarda Fishera, jednego z członków Fed, który zapowiedział, iż dalszy wzrost oczekiwań inflacyjnych może dość szybko przełożyć się na wyższe stopy. Choć Fisher należy do grona jastrzębi, do tej pory nawet on nie mówił tak otwarcie o możliwości podnoszenia stóp. Efekt to utrzymanie się pary EURUSD tylko nieznacznie powyżej poziomu 1,56, mimo popołudniowego wzrostu cen ropy - a to właśnie wcześniejsze spadki cen "czarnego złota" napędzały umocnienie dolara. Drożejąca popołudniu ropa powstrzymała natomiast zwyżkę na parze USDJPY, która w pewnym momencie notowana była już na poziomie 105,30 - blisko istotnego oporu 105,65.
W czwartek złoty nieznacznie tracił na wartości co wynikało przede wszystkim ze spadków na parze EURUSD. Otwarcie nastąpiło na poziomach zbliżonych do wtorkowego zamknięcia, czyli 2,16 na USDPLN i 3,3930 na EURPLN. Decyzja RPP o pozostawieniu stóp na niezmienionym poziomie tylko minimalnie osłabiła polską walutę, i miała znacznie mniejszy wpływ niż nowe lokalne minima na EURUSD. Popołudniem USDPLN wzrósł już nawet do 2,1740, zaś EURPLN powyżej poziomu 3,40, jednak złotego na koniec dnia umocnił jastrzębi komunikat, który nie tylko wskazał na prawdopodobną podwyżkę w czerwcu, ale także zrodził wątpliwości co do tego, czy ewentualna czerwcowa podwyżka na pewno będzie ostatnią.