Z. Flejsner: Komentarz europejski

Przebieg dzisiejszej sesji na rynkach europejskich budzi nadzieję. Rośnie szansa, że wcześniejsze wzrosty nie były zaledwie korektą, lecz mogą być zaczątkiem trwalszego impulsu. Popyt w Europie nadal pozostaje słaby. Mimo osłabienia euro i spadków cen ropy, to dopiero wsparcie z Ameryki pomogło wydźwignąć się indeksom .

Aktualizacja: 27.02.2017 13:28 Publikacja: 29.05.2008 19:17

Pozytywny nastrój z rynków azjatyckich miał szansę przełożyć się na Europę. Indeks Nikkei odnotował wzrosty rzędu 3%. Duży spadek wartości jena względem dolara zapowiadał zmniejszenie awersji do ryzyka na rynkach globalnych. To jednak było za mało, by wyzwolić w Europejczykach żądzę intensywnych zakupów akcji. Niewielkie wzrosty na początku handlu wyznaczyły dzienne maksima większości głównych indeksów.

Przyczyną przygasania nadziei, która wczoraj przyczyniła się do solidnych wzrostów, była kolejna porcja niepokojących danych makro. Większość z nich nie odbiegała znacząco od prognoz, lecz nie wniosły żadnych podstaw na których można by budować optymizm.

Relatywnie najgorszą informacją, przynajmniej tak można mniemać po reakcji rynku, był spadek cen nieruchomości w Wielkiej Brytanii. Jak podał Nationwide, w maju ceny spadły o 2,5% - co kilkakrotnie przewyższyło oczekiwania analityków i nadzieje inwestorów. Tak niekorzystnych zmian nie notowano od czasu kryzysu z początku lat 90-tych. Nic dziwnego, że rynek - szczególnie brytyjski - zareagował słabością. Oprócz akcji deweloperów i firm związanych z budownictwem traciły wyceny banków zaangażowanych na rynku hipotecznym. HBOS tracił rano ponad 1,5%, Niewiele mniej Royal Bank of Scotland. Ten ostatni poinformował o trudnościach w zbyciu części firmy zajmującej się ubezpieczeniami. RBS jest w trakcie intensywnego poszukiwania dodatkowych źródeł kapitału, którego zdobycie mogłoby zabezpieczyć bank przed kryzysem płynnościowym.

Przez długi czas na giełdach dominowało zwątpienie. Było ono o tyle naturalne, że publikowane po południu dane makro z USA mogły całkowicie zmienić obraz rynku. W międzyczasie dolar się umacniał, w tym także do euro. W tym trendzie nie przeszkodziły publikacje z Europejskiego Banku Centralnego. ECB podał dane o podaży pieniądza. Podaż M3 w kwietniu wzrosła do 10,6% z 10,1% w marcu. To wyznacznik wzrostu presji inflacyjnej. Wymowę danych łagodziła dynamika M1. Podaż gotówki wzrosła o 2,5% tymczasem miesiąc wcześniej o 2,9%. Drugim czynnikiem który hamował aprecjację euro były zaskakujące dane z niemieckiego rynku pracy.

Okazuje się, że po kilku latach systematycznego spadku bezrobocie w Niemczech wzrosło. Co prawda symbolicznie: o 4tys. , ale analitycy spodziewali się kontynuacji trendu i spadku o 25tys. Znalazły również potwierdzenie obawy o słabnące nastroje wśród konsumentów w Eurolandzie. Indeks nastroju spadł do poziomu -15punktów. Spodziewano się wyniku o trzy punkty lepszego. Wpływ danych na rynki został rozmyty przez wzrost indeksu PMI sektora detalicznego z poziomu 41,6 do 51,3 pkt.

Informacje z większości spółek także nie były pocieszające, choć jak zwykle można było znaleźć rodzynki, których wyceny miały się całkiem dobrze. Volkswagen lekko tracił. Deutsche Bank obniżył mu rekomendację do "sprzedaj". Agencje informacyjne donosiły, że analitycy rozwiali nadzieje akcjonariuszy VW na całkowite przejęcie Porsche. W dużych spadkach pogrążył się Infineon. Firma obniżyła prognozy sprzedaży i zysków spółki zależnej zajmującej się mikroprocesorami dla telefonów komórkowych. Akcje traciły o ponad 10%.

Reasumując - inwestorzy nie za bardzo mieli czego się trzymać. Dane były słabe, nastroje poprawiał spadek kursu euro i cen ropy. Indeksy pogłębiały spadki. Do czasu.

Wybawienie nadeszło z drugiej strony Atlantyku. Dane z rynku pracy, dynamika PKB oraz wskaźniki inflacji PCE core były zbliżone do oczekiwań - przynajmniej tak wynikało z tytułów doniesień agencyjnych. To pozwoliło Amerykanom na poszukiwanie pretekstów uzasadniających wzrosty wycen akcji. Jak zwykle znaleźli je bez problemu. Optymizm z USA okazał się zaraźliwy i głównym indeksom w Europie udało się wyjść na niewielkie plusy.Obraz szerokiego rynku w Europie nabrał rumieńców. Dzisiejsze wyceny potwierdziły odbicie od 50 dniowej średniej ruchomej na indeksie DJ Stoxx 600 (wczoraj przez pomyłkę napisałem że od 30 dniowej) . Sesja dała kolejny dowód na ścisłe uzależnienie sentymentu inwestorów w Europie od nastroju Amerykanów. Przy czym dane makro z USA odgrywają tutaj mało znaczącą rolę. Liczą się krótkoterminowe nastroje.

Zbigniew Flejsner

Komentarze
Łapanie oddechu
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Indeksy w Warszawie w pogoni za kolejnymi rekordami
Komentarze
Pewne prawidłowości
Komentarze
Wyższy cel?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Komentarze
Ulica panikuje
Komentarze
Wojna celna a decyzje banków