Pozytywny nastrój z rynków azjatyckich miał szansę przełożyć się na Europę. Indeks Nikkei odnotował wzrosty rzędu 3%. Duży spadek wartości jena względem dolara zapowiadał zmniejszenie awersji do ryzyka na rynkach globalnych. To jednak było za mało, by wyzwolić w Europejczykach żądzę intensywnych zakupów akcji. Niewielkie wzrosty na początku handlu wyznaczyły dzienne maksima większości głównych indeksów.
Przyczyną przygasania nadziei, która wczoraj przyczyniła się do solidnych wzrostów, była kolejna porcja niepokojących danych makro. Większość z nich nie odbiegała znacząco od prognoz, lecz nie wniosły żadnych podstaw na których można by budować optymizm.
Relatywnie najgorszą informacją, przynajmniej tak można mniemać po reakcji rynku, był spadek cen nieruchomości w Wielkiej Brytanii. Jak podał Nationwide, w maju ceny spadły o 2,5% - co kilkakrotnie przewyższyło oczekiwania analityków i nadzieje inwestorów. Tak niekorzystnych zmian nie notowano od czasu kryzysu z początku lat 90-tych. Nic dziwnego, że rynek - szczególnie brytyjski - zareagował słabością. Oprócz akcji deweloperów i firm związanych z budownictwem traciły wyceny banków zaangażowanych na rynku hipotecznym. HBOS tracił rano ponad 1,5%, Niewiele mniej Royal Bank of Scotland. Ten ostatni poinformował o trudnościach w zbyciu części firmy zajmującej się ubezpieczeniami. RBS jest w trakcie intensywnego poszukiwania dodatkowych źródeł kapitału, którego zdobycie mogłoby zabezpieczyć bank przed kryzysem płynnościowym.
Przez długi czas na giełdach dominowało zwątpienie. Było ono o tyle naturalne, że publikowane po południu dane makro z USA mogły całkowicie zmienić obraz rynku. W międzyczasie dolar się umacniał, w tym także do euro. W tym trendzie nie przeszkodziły publikacje z Europejskiego Banku Centralnego. ECB podał dane o podaży pieniądza. Podaż M3 w kwietniu wzrosła do 10,6% z 10,1% w marcu. To wyznacznik wzrostu presji inflacyjnej. Wymowę danych łagodziła dynamika M1. Podaż gotówki wzrosła o 2,5% tymczasem miesiąc wcześniej o 2,9%. Drugim czynnikiem który hamował aprecjację euro były zaskakujące dane z niemieckiego rynku pracy.
Okazuje się, że po kilku latach systematycznego spadku bezrobocie w Niemczech wzrosło. Co prawda symbolicznie: o 4tys. , ale analitycy spodziewali się kontynuacji trendu i spadku o 25tys. Znalazły również potwierdzenie obawy o słabnące nastroje wśród konsumentów w Eurolandzie. Indeks nastroju spadł do poziomu -15punktów. Spodziewano się wyniku o trzy punkty lepszego. Wpływ danych na rynki został rozmyty przez wzrost indeksu PMI sektora detalicznego z poziomu 41,6 do 51,3 pkt.