Komentarz poranny

Aktualizacja: 26.02.2017 12:43 Publikacja: 18.09.2008 09:15

Mamy kolejną sesję na rynkach amerykańskich, w czasie których tamtejsze

indeksy zaliczają spadek o ponad 4 proc. Co ważne, drugą w tym samym

tygodniu. To nie zdarza się często. Ba, nie zdarza się nawet raz do roku.

Nie zdarza się także często, by na jednym indeksie zanotowano 11 kolejnych

dni, na których poziom końca sesji okazał się być słabszy od poziomu jej

początku, a taką serię mamy właśnie na WIG20. Sytuacja jest więc

wyjątkowa. Zmiany amerykańskich indeksów po 4 proc., pokazują, że emocje

powoli narastają. Nie jest to jednak jeszcze to prawdziwe załamanie. Rynek

słabnie relatywnie szybko, ale to nie jest jeszcze to tąpnięcie, które

może oczyścić atmosferę.

SEC walczy z krótkimi pozycjami. Ponownie zakazuje otwierania gołych

krótkich pozycji (bez pożyczania akcji), ale co ważniejsze, przymierza się

do wprowadzenia wymogu raportowania o krótkich pozycjach posiadanych przez

fundusze hedgingowe i inwestorów o kapitale powyżej 100 mln dolarów. Jak

bumerang wraca więc dyskusja nad tym, czy otwieranie krótkich pozycji

rozdmuchuje zmienność, czy też ją dusi, czy wpływa na powiększenie strat,

czy też je w konsekwencji zmniejsza. Jak widać, przedstawiciele regulatora

trzymają się tradycyjnej opinii, która za spadki obarcza szorciarzy.

Wtórują im szef senackiej komisji bankowej, czy CEO Morgan Stanley. Są oni

zdania, że otwierający krótkie pozycje powiększają skalę kryzysu za pomocą

rozpowszechniania fałszywych informacji, atakując spółki. Przyznam, że

czyta się takie wypowiedzi delikatnie mówiąc ze zdziwieniem. Prace

naukowe, jakie były prowadzone w temacie, nie mają tu większego znaczenia.

Liczy się odczucie, że ten kto sprzedaje to odpowiada za spadek cen. Nie

ma znaczenia, że to właśnie ten, który sprzedaje jest często pierwszym,

który pojawia się po stronie popytowej, by zamknąć pozycję. Właśnie wtedy,

gdy rynek wykonał znaczny spadek i ci, którzy przykładnie trzymali długie

pozycje w końcu kapitulują i chcą się ich pozbyć. Teraz zatem będziemy

mieli czarną listę winnych, których będzie można obarczać

odpowiedzialnością za spadki cen. Przecież to jest jakieś przedszkole. Czy

nie lepiej wymieniać tych, którzy pozwalali na angażowanie się

prowadzonych przez nich firm na rynku kredytów hipotecznych w stopniu,

który doprowadził te firmy do upadku? Spadki tak, jak wzrosty to okres, w

czasie którego można zarabiać, no ale większość wtedy traci, a więc lepiej

tą mniejszość, która nie popełniła głupich błędów naznaczyć.

Po takiej przecenie w Stanach łatwo się domyśleć, że i my zaczniemy dzień

od spadku, choć jego skala nie musi być olbrzymia, bo część tej

amerykańskiej przeceny mamy już w cenach. Niemniej trzeba się liczyć z

minusami na otwarciu. A później? Czy czeka nas dwunasta sesja spadku

indeksu względem otwarcia? Trend, jaki jest, każdy widzi. Odbicie może się

pojawić, ale niczego ono nie zmieni. Tym samym emocji nie będzie, a i

roboty niewiele, bo nie zapowiada się, by trzeba było dokonywać

jakichkolwiek ruchów inwestycyjnych.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów