Przypomnijmy, iż w ramach planu, Departament Skarbu ma skupować od banków kłopotliwe produkty związane z rynkiem kredytów hipotecznych. Sprecyzowana została wstępnie lista produktów, jednak nadal nie wiadomo do końca po jakich cenach będą nabywane i jak miałyby zostać odsprzedawane. A jest to istotny element, gdyż obecnie płynność na tych rynkach jest tak niska, że wartość aktywów ustalana jest za pomocą wewnętrznych modeli - ewentualna zbyt wysoka cena zakupu oznaczać będzie już bezpośrednie dotowanie z pieniędzy podatnika. Pytań jest więcej, jak choćby te dotyczące mniejszych banków. Banki regionalne mają nieco mniej kłopotliwe produkt, które nie będą skupowane - i tu rodzi się kolejny dylemat: tylko duże banki, które podejmowały największe ryzyko dostaną pomoc państwa. Te i inne pytania będą mogły paść dziś podczas przesłuchania w amerykańskim Senacie, w którym udział wezmą sekretarz Paulson i przewodniczący Fed. Posiedzenie rozpoczyna się o godzinie 15.30 naszego czasu. Wracając do powodzenia planu, wiele zależeć będzie od sytuacji rynkowej. Jeśli ta ulegnie dalszej poprawie (mowa głównie o rynkach kredytowych i akcji) plan paradoksalnie może zostać zmniejszony i wprowadzony kosztem innych "dodatków". Dla przykładu, demokraci już zaczęli mówić o tym, że powinien on zawierać zwiększoną ochronę przed przejęciami domów (kandydat na prezydenta Barrack Obama ujął to w ten sposób: "it should benefit both the Wall Street and the main street"), a więc kolejny silny mechanizm interwencyjny. Z historii polityki gospodarczej można wysnuć wniosek, że podobne plany rzadko wprowadzane były na tyle sprawnie, aby odnieść swój sukces. Również i w tym przypadku nie można jeszcze być pewnym niczego poza pierwszymi efektami psychologicznymi.
Tymczasem tempo przeobrażeń w sektorze finansowym jest ciągle duże. Dwa największe banki inwestycyjne, którym udało się przetrwać kryzys zgłosiły chęć zostania "tradycyjnymi" bankami, tj. pozyskania bazy depozytowej, co również sprawi, iż będą bezpośrednio nadzorowane przez Fed. Jest to zatem koniec ery (zapoczątkowanej po wielkim kryzysie), kiedy banki nie mogły łączyć tradycyjnej działalności depozytowo-kredytowej z działalnością inwestycyjną. Morgan Stanley pozyska również nowego mniejszościowego akcjonariusza, którym będzie Bank of Tokyo- Mitsubishi UFJ. Natomiast część firm spoza sektora finansowego, jak choćby Microsoft i HP, uważają, że jest to świetny moment do skupienia własnych akcji i przeznaczają na ten cel pokaźne kwoty.
Dane makroekonomiczne w dniu dzisiejszym nadal będą pozostawać w cieniu wydarzeń w sektorze finansowym. Jednym wskaźnikiem, na który warto zwrócić uwagę jest wstępny odczyt PMI dla strefy euro za wrzesień. Oczekuje się spadku wskaźnika dla sektora usług do 48 pkt. i produkcji do 47,3 pkt. Oznaczałoby to szybsze tempo spadku aktywności.
Waluty - Paulson uderzył w dolara
To, że plan ratunkowy jest niekorzystny dla amerykańskiej waluty jest oczywiste. Niesie on bowiem konieczność skokowego zwiększenia amerykańskiego długu o 700 mld USD. Duża część tych emisji będzie musiała znaleźć nabywców na zewnątrz, podczas gdy wielu tradycyjnych kupców amerykańskich obligacji już od kilku lat mówi o dywersyfikacji. Efekt to spadek wartości dolara i wzrost rentowności amerykańskich papierów. Pytanie dotyczy tylko tego, w jakimi stopniu osłabi się dolar, gdyż w chwili obecnej rynki dyskontują dopiero to, co ewentualnie miałoby się wydarzyć. Wczoraj dolar tracił jeszcze mocniej niż w piątek. Para EURUSD notowała wzrost z 1,4470 do nawet 1,4863. W przypadku jena był to znacznie mniejszy ruch - USDJPY odnotowała spadek z 106,80 do 105,40, jednak ta para to w ostatnich dniach nieco inna historia. Teoretycznie dość silny opór na parze EURUSD powinien zostać napotkany w okolicach 1,4960-1,50. To, czy okaże się skuteczny zależeć będzie m.in. od kolejnych detali planu.