Poniedziałkowa sesja na europejskich rynkach akcji przebiegała pod znakiem eskalacji strachu o losy globalnego systemu finansowego. Co prawda z USA napłynęły wieści o przepchnięciu planu Paulsona przez fazę negocjacji przedlegislacyjnych, ale ich efekt końcowy nasuwa wątpliwości czy plan będzie aby skuteczny. Udzielanie kolejnych transz z 700 miliardów dolarów wsparcia dla systemu ma być uzależnione od efektów poprzednich. Część rynku może przyrównywać takie działania do uzależnienia podania leku od efektu jaki robi na pacjencie samo wypisanie recepty lub podanie pierwszej pigułki.
Wcześniej wątpliwości budziła już sama skala pomocy - nie wiadomo czy 700 miliardów wystarczy do ratowania rynku. Jeśli zostaną podzielone na transze, skuteczność planu staje pod jeszcze większym znakiem zapytania. Tym niemniej inwestorzy powinni byli się cieszyć z samego faktu, że pomoc zostanie zatwierdzona. Nie było im dane. Z jednej strony ustawodawcy w USA byli postawieni w sytuacji bez wyjścia - praktycznie musieli podjąć działania dla ratowania rynków, to zdążono zdyskontować już w ubiegłym tygodniu. Z drugiej strony na rynkach azjatyckich oraz europejskich wystąpiły kolejne skutki eskalacji kryzysu zaufania pomiędzy bankami. Nie chcą pożyczać sobie pieniędzy, obawiając się że mogą ich nie odzyskać.
O ile jeszcze w piątek belgijski Fortis informował o stabilności swojej pozycji płynnościowej to wkrótce okazało się że konieczna była interwencja rządów Belgii, Holandii i Luksemburga by ratować bank przed załamaniem. Niemiecki Hypo Real Estate, co do którego nie było szczególnych podejrzeń, że może przeżywać kłopoty z płynnością - musiał dostać wsparcie w postaci gwarancji kredytowych na 35 miliardów euro. Brytyjski Bradford and Bingley został znacjonalizowany, zaś część aktywów przejęta przez Banco Santander. Rząd Islandii przejął kontrolę nad bankiem Glitnir. Inwestorzy w Europie musieli zdyskontować te wszystkie informacje na samym początku sesji. Nic więc dziwnego, że pierwsze minuty handlu sprowadziły główne indeksy największych giełd na kontynencie na poziom o 3% niższy niż na jakim kończyły ubiegły tydzień. I tak już zostało do końca poniedziałkowej sesji. Nawet gorzej.
Fatalnych nastrojów nie były w stanie zmienić dane makro z Eurolandu. Odnotowano kolejny spadek indeksu nastroju biznesu (do - 0,79pkt) tymczasem indeksy nastrojów konsumentów oraz w gospodarce uległy niewielkim zmianom i były bliskie oczekiwań. Niepokojące były za to doniesienia o zwoływanych naprędce naradach, zapowiadające omawianie kryzysu na najwyższych szczeblach władz w Europie. Prezydent Francji - Nicolas Sarcozy wezwał do wsparcia francuskich banków. Jose Manuel Barroso wyjawił, że w czasie weekendu władze niektórych krajów Unii prowadziły rozmowy dotyczące kryzysu na rynkach finansowych. Aura tajemniczości czego miałyby dotyczyć te konsultacje wzmagała atmosferę strachu na rynkach akcji. Sytuacja musi być poważna. Rynek pożyczek międzybankowych dotyka kryzys zaufania. Pomimo ogromnej ilości pieniędzy jaką banki centralne pompują na rynek po preferencyjnych stawkach stopy Libor i Euribor nadal rosną.
Jako, że główną przyczyną pogorszenia nastrojów na rynkach jest obawa o kondycję sektora finansowego jest oczywiste, że to właśnie akcje spółek tego segmentu ciągną w dół główne indeksy w Europie. Indeksy grupujące europejskie banki traciły po południu ponad 7%. Te skupiające spółki ubezpieczeniowe, kolejnej branży postrzeganej jako zagrożona, traciły ponad 4%. Dodatkowo, spadek notowań ropy naftowej oraz cen metali pociągnął w dół sektor wydobywczy - mający dużą wagę w indeksach. W efekcie indeksy grupujące największe spółki w Europie osiągnęły w poniedziałek nowe minima bessy. DJ Stoxx 600 po godzinie 17 tracił ponad 5%W momencie gdy zawodzi system kredytowy - zmniejsza się wolumen pożyczanych pieniędzy - zachwianiu ulega jeden z fundamentalnych mechanizmów na których opiera się cały system gospodarki wolnorynkowej i rynków finansowych - mechanizm kreacji pieniądza przez banki. W weekend agresywne działania rządów pokazały inwestorom, że zagrożenie rzeczywistym krachem (paniką) jest naprawdę duże. Na dodatek, inwestorzy w USA rozpoczęli poniedziałek od pokaźnych spadków - dając tym samym wyraz swojej opinii o ewentualnej (nie)skuteczności planu Pulsona.