W Stanach regularna sesja była właściwie sesją bez historii. Niewielkie zmiany tamtejszych indeksów nie pozwalają na ocenę poziom nastrojów. Wydaje się, ze rynek osiągnął równowagę. Czy było to oczekiwanie na wyniki spółek, czy też jak wspomina część serwisów zatrzymanie wzrostu w związku z ponowieniem obaw o stan zadłużenia krajów europejskich ze szczególnym uwzględnieniem Portugalii, a z nią i Hiszpanii. Tu można sobie do woli dyskutować. Jedno jest pewne zmiany indeksów o 0,1-0,3 proc. nie mają dla nas większego znaczenia.
Po sesji także wydarzeń nie było zbyt wiele. Wyniki opublikowała Alcoa, co nieoficjalnie rozpoczyna sezon podobnych publikacji dotyczących IV kw. 2010 roku. To ma być sezon szczególny. Teraz premiowane nie będą zyski, ale przychody. Wcześniejsze kwartały pokazały, że wiele spółek świetnie potrafi generować zyski, choć w znacznej części było to skutkiem redukcji kosztów niż ekspansji mierzonej wzrostem przychodów. Teraz podobno, bo takie są opinie wśród samych analityków, rynek oczekuje właśnie tej ekspansji. Gospodarka powoli podnosi się z kolan i najlepsi powinni to pokazać nie tylko w tym, że redukują koszty, ale i w tym, że potrafią lepsza koniunkturę wykorzystać do rozwoju. Większy nacisk kładziony na przychody widać było przy okazji wczorajszej publikacji wyniku Alcoa. Oczekiwano, że przychody spółki wzrosną o 5 proc., a wzrosły o 4 proc. i spółka dostała po łapkach spadkiem wyceny o 1,6 proc. Najlepszy od wybuchu kryzysu zysk kwartalny oraz prognoza podwojenia popytu na aluminium do końca dekady nie pomogły. Tłum ryczy: Chcemy wzrostu przychodów!
Na naszym podwórku mamy za sobą cztery dni spadków cen (czarne dzienne świece) oraz mocny grunt tuż pod nogami w postaci wsparcia na 2600 pkt. Można podejrzewać, że podaż będzie próbowała powalczyć, ale nie będzie to kaszka z mlekiem. Wsparcie wzbudza rezerwę i w związku z tym może pojawić się jakaś próba odbicia. Jej zalążki można było zaobserwować już w trakcie wczorajszej końcówki sesji, ale ruch zyskałby na znaczeniu, gdyby podniósł się przynajmniej do najbliższego lokalnego szczytu na wykresie intra. Szczytem tym jest piątkowe zamknięcie. Kolejnym jest maksimum notowań z piątku i pokonanie tego poziomu zniwelowałoby całą ostatnią falę spadku, co miałoby już swoje znaczenie techniczne, gdyż zniwelowałby również nastawienie negatywne.