Poziom listopadowy był najwyższy od grudnia 2007 roku. Spadek jest zaskakujący, gdyż oczekiwano kolejnego odczytu wskazującego na poprawę nastrojów w sektorze spółek, które zatrudniają mniej niż 500 osób.
Oczekiwano, że wskaźnik wyniesie 94,5 pkt. Jak podaje PAP, przed recesją 5-letnia średnia dla wskaźnika wynosiła 100,6 pkt. Spadek to zaskoczenie, ale nie poważny powód do niepokoju. Nadal tendencja jest pozytywna, a inne podobne odczyty są także pozytywne. Jedna publikacja samodzielnie niczego nie zmieni.
Obawy mogą przybrać na sile, jeśli osłabienie nastrojów w tym segmencie zacznie się potwierdzać gdzie indziej. W końcu to właśnie poprawa w tym sektorze amerykańskiej gospodarki miała zapewnić jej dalszy wzrost. Ogólnie sektor małych i średnich przedsiębiorstw jest największym pracodawcą w USA.
Co do technicznego aspektu wczorajszych zmian na rynku, to można powiedzieć tylko tyle, że w trakcie sesji kursy nieco się podniosły, co odbierano jako kreślenie korekty. Korekta jest czymś normalnym.
Jej pojawienie się nie jest zaskoczeniem przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, rynek miał za sobą cztery dni, podczas których ceny spadały względem poziomu otwarcia i ta seria kiedyś musiała się skończyć, choć oczywiście niekoniecznie już na piątej sesji. Po drugie, ostatni spadek w dość szybkim tempie sprowadził ceny w okolice ważnego wsparcia. Obóz niedźwiedzi szybko zanotował zyski, a bliskość wsparcia skłaniała do ich realizacji. Popyt także był ośmielony faktem sąsiedztwa tak ważnego poziomu. Korekta została przyjęta spokojnie. Obrót był spory, ale znaczną część aktywności skupiały na sobie PKO oraz KGHM. Na pozostałych spółkach wynik nie był kiepski, ale daleki od rekordowych. Ostatecznie poziom zamknięcia symbolicznie przewyższył poziom otwarcia. Na razie korekta jest słaba.