Najważniejszym narzędziem, z którego tu korzystamy, to relacje zmian cen. Inaczej mówiąc, mierzymy wielkość poszczególnych ruchów i stwierdzamy, gdzie nastąpiła silniejsza zmiana. Mając to na uwadze i obserwując zmiany cen, nie ma wątpliwości, że rynek jest pod władaniem popytu. Spadek kursów, jaki został zapoczątkowany w poniedziałek po południu,
wczoraj był nieznacznie pogłębiony. Całość spadku jednak była zdecydowanie mniejsza od tego, co wcześniej z rynkiem zdołał zrobić popyt. Z tego względu nie ma podstaw, by przyznawać podaży przewagę. Niewielki spadek cen jest po prostu niewielką korektą zwyżki i to na tyle niewielką, że samodzielnie wydaje się potwierdzać przewagę popytu. Pojawienie się głębszego zejścia w dół bądź testu poziomu 2800 pkt nasuwałoby wątpliwości, ale tak niewielki spadek takich wątpliwości nie nasuwa.
Innym czynnikiem sugerującym, że mamy do czynienia z korektą, był obrót. Jego wartość nie była znaczna, a więc nie była to sesja wielkiej walki popytu z podażą. Podaż wartościowo była mała i nawet mały popyt sobie poradził z utrzymaniem wycen na relatywnie wysokim poziomie. To sygnał, że rynek jeszcze nie jest gotów do przeceny i większą szansę ma pojawienie się nowego szczytu tego ruchu wzrostowego.
Wreszcie dochodzimy do zmian liczby otwartych pozycji. W trakcie wczorajszej sesji właściwie cały czas rosła. Tu wypada dodać zastrzeżenie, że końcowy wzrost cen przyspieszył wzrost LOP. Tendencja wzrostowa LOP sugeruje, że narasta polaryzacja oczekiwań na rynku. Brak jednomyślności to pożywka dla trendu, co pozwala oczekiwać, że ceny jeszcze nie przestały rosnąć, a ewentualny spadek będzie miał ograniczoną skalę. Zmiany LOP samodzielnie nie sugerują możliwego kierunku zmian cen, ale mogą być pomocne w ocenie potencjału ewentualnego ruchu na cenach. Jak już wspomniałem, wzrost LOP w sytuacji, gdy na rynku mamy do czynienia z trendem wzrostowym, podnosi potencjał dla wzrostu cen, a ogranicza dla ewentualnego spadku.