Wczoraj indeksy w USA straciły wprawdzie nieco na wartości, ale wielkość tej straty jest mała. Poza tym właśnie fakt, że ten spadek był tak mały wskazuje na to, że wcześniejszy wzrost indeksów (najmocniejszy od marca 2009 roku) jest wynikiem całkiem sporego popytu. Rynek nie poddał się od razu fali spadków, ale sygnalizuje, że po małej korekcie może próbować kontynuować zwyżkę. Pomimo tej optymistycznej wymowy o jednym warto pamiętać – to jest korekta spadków. Za jej skalę w dużej mierze odpowiadają ci, którzy wychodzą z rynku kasując zyski osiągnięte w trakcie poprzedniej fali spadków. Widać to także na naszym rynku, gdy zwyżce cen towarzyszy spadek LOP na rynku terminowym. Ta zwyżka nie jest jeszcze zatem tym ruchem, który miałby wskazywać na możliwość zakończenia sierpniowej słabości, lub w ogóle fali spadków, jaka rozpoczęła się w pierwszej połowie kwietnia.

Weryfikacja popytu się zbliża, a będzie nią pojawienie się kolejnej fali spadków. Wtedy będziemy mogli oceniać siłę przewagi podaży, wielkość ruchu oraz jego dynamikę. Ewentualne zatrzymanie przeceny w okolicy 2200 pkt. byłoby bardzo pozytywnym sygnałem. To jednak przyszłość. Teraz rynek szykuje się na ponowienia zwyżki. W trakcie dnia pojawią się dane, które mogą mieć wpływ na wyceny polskich spółek. Z tego względu warto będzie te publikacje śledzić. Półki co, korekta trwa, choć z każdym krokiem w górę maleć będzie jej potencjał, a zakupy stawać się będą coraz bardziej ryzykowne. Trend się jeszcze nie skończył.