To, co wyróżniało tę sesję na tle poprzednich, to obrót. Już po 40 minutach poziom aktywności przekroczył 100 mln zł. Jest to wartość daleka od rekordu, ale na tle ostatnich dni była to wyraźna zmiana.

Wzrost obrotu oznaczał, że za zmianami cen stoi bardziej zdecydowany kapitał. Wzrost cen oznaczał, że przewagę miał popyt. Szybko doszło do pokonania szczytu ze środy sprzed dwóch tygodni. Znajdował się on na poziomie 2395 pkt, a więc raptem 3 pkt nad poziomem otwarcia. Nowe szczyty korekty wzrostowej były wykorzystywane przez tych, którzy nadal obstawiają spadki cen. Popyt, mimo to, dawał sobie radę.

Czy rzeczywiście czekają nas dalsze spadki? Tego nikt nie wie, a jedynie ocenia na podstawie dostępnych informacji i narzędzi. Te, które mnie interesują, wskazują przynajmniej na możliwość pojawienia się ruchu wtórnego. Stąd założenie, że obecne zwyżki są korektą spadków z początku sierpnia. Na razie nie ma za wiele podstaw, by zakładać, że dołki, jakie już się na rynku pojawiły w okolicy 2100 pkt, są tymi ostatecznymi dołkami. Być może są, ale o tym się przekonamy dopiero za jakiś czas. Teraz ma miejsce korekta wcześniejszego spadku. Korekta jest czymś normalnym w trendzie. Nie każda korekta to od razu zmiana trendu. Ba, większość cofnięć cen jest właśnie tylko korektami. Nieliczne ruchy wbrew aktualnej tendencji ostatecznie okazują się początkiem nowego trendu w przeciwnym kierunku. Choćby z tego względu nie doszukuję się w każdym wzroście w trakcie trendu spadkowego nowej tendencji. Zresztą, nawet jeśli się ona faktycznie pojawi, to będzie czas zareagować. Rynek pozwala inwestorom dopasować się do sytuacji.

Wczoraj opublikowane zostały dwie zmienne opisujące amerykański rynek pracy. Liczba planowanych zwolnień (Raport Challengera) okazała się niższa niż w poprzednim miesiącu o ok. 20 proc. Później pojawił się szacunek liczby miejsc pracy w sektorze prywatnym (Raport ADP). Okazało się, że wskazuje on na wzrost liczby etatów o ok. 90?tys. Obie wielkości nie są rewelacyjne, ale nie o to chodzi. Obie nie są fatalne czy nawet słabe, a przecież tego należałoby oczekiwać, skoro rynek miałby zmierzać w?stronę recesji, której obawia się część analityków.