Wczorajsza sesja w USA zakończyła się wzrostem cen. Ta zwyżka wcale nie była pewna, ale pojawiła się, gdyż liderzy Niemiec i Francji wygłosili oświadczenie, że nadal stoją na stanowisku, że wsparcie dla Grecji jest potrzebne. To wystarczyło, by indeks Dow Jones przemysłowy wzrósł o ponad 280 pkt. Względem zamknięcia z poprzedniego dnia zyskał prawie 1,3 proc.
To ustawiło także notowania w Azji. Nikkei zakończył dzień wzrostem o 1,76 proc. Tu na poprawę wycen wpłynął szereg czynników, jak zwiększenie nadziei na to, że gospodarka europejska nie wejdzie w fazę kryzysu, a tym samym japońscy eksporterzy będą mieli rosnący rynek zbytu. Po drugie, zmniejszenie obaw o to, że pojawi się najgorsze, czyli niekontrolowane załamanie sytuacji finansowej Grecji, zmniejsza presję na jena. Mocny jen to zmora japońskich spółek, gdyż sprawia on, że przychody z eksportu są mniejsze, gdyż produkcja japońska staje się droższa i przez to mniej konkurencyjna na rynku globalnym.
Jeden z analityków amerykańskich zauważył, że w ubiegłym tygodniu wyceny akcji w stosunku do wycen obligacji amerykańskich były najniższe w okresie powojennym. To ciekawa obserwacja. Pytanie, czy ta relacja jest wynikiem niskich wycen akcji, czy wysokich wycen obligacji. Taka wiadomość kusi, by zagrać na zmniejszenie tego rozjazdu, czyli sprzedać obligacje, a kupić akcje. Warto zauważyć, że to nie ma automatyzmu wzrostu cen akcji. Ta rozbieżność równie dobrze może być niwelowana spadkiem cen obligacji z rekordowych poziomów. Inna sprawa, że rynek akcji faktycznie ma coś do dodania od siebie. Kto wie, dziś może będziemy mieli tego przykład. O ile bowiem przecena jest przejawem obaw o wejście gospodarki w fazę recesji, czemu przysłużyły się niskie odczyty wskaźników nastrojów, to ta recesja wcale nie musi się pojawić, a mogą za tym scenariuszem przemawiać twarde dane, które już tak fatalne nie są jak wspomniane wskaźniki. Dziś poznamy dynamikę produkcji przemysłowej, która może pomóc w rozstrzygnięciu tych dylematów.