Za to tuż przed 17 pojawiły się nowe minima dnia. Zmiana nastrojów była nagła, ale nie była duża. Przy wspominanym wąskim przedziale wahań nawet niewielki ruch był w stanie wygenerować nowe statystyki sesji.

Osłabieniem z końca sesji nie należy się przejmować. Do takiego wniosku skłaniają następujące spostrzeżenia. Pierwsze jest takie, że trend dotychczas był wzrostowy, a więc nie ma powodu, by wątpić w przewagę popytu. Dodatkowo warto zauważyć, że wczorajszy spadek w końcówce nie sprowadził cen nawet do poziomu poniedziałkowego minimum. Przypomnieć warto, że wsparcie, które jest dla nas odniesieniem dla oceny szans na kontynuację trendu wzrostowego, znajduje się na poziomie minimum z poniedziałku, ale z poprzedniego tygodnia, czyli tuż nad 2300 pkt. Minimum z poniedziałku z tego tygodnia jest tylko dołkiem aktualnej korekty i niczym więcej. Korekta może być bez problemu większa, a ocena rynku nie ulegnie zmianie.

Wczoraj decyzję o stopach procentowych podjęła Rada Polityki Pieniężnej. To było jedyne ciekawe wydarzenie ze sfery okołorynkowej. Ciekawe, choć nie zaskakujące, a więc nie wywołało żadnych wahań cen. Rada postanowiła pozostawić stopy na dotychczasowym poziomie, ale po południu na konferencji dano do zrozumienia, że w przypadku podtrzymania dobrych odczytów w I kw. w sferze gospodarczej należy się liczyć z podwyżkami kosztu pieniądza.

Jeszcze nie tak dawno dyskutowano nad możliwością powrotu do obniżek stóp. Dane za IV kw. 2011 zmieniły spojrzenie na gospodarkę. Po pierwsze, ta właściwie nie zwolniła tempa wzrostu, a tego się wcześniej spodziewano. Po drugie, inflacja utrzymuje się na wysokim poziomie. Na tyle wysokim, że wymaga interwencji władz monetarnych. Oczekiwanie na spadek aktywności gospodarczej redukowało jastrzębią retorykę. Teraz jest ona jasno wyartykułowana. Przed podwyżką powstrzymać mogłoby silne umocnienie złotego.