Regularna sesja w USA zakończyła się wczoraj spadkiem wycen akcji. Powody są jasne. Przynajmniej zdaniem komentatorów najważniejszych serwisów. Nastroje popsuły wzrosty rentowności obligacji Hiszpanii i Włoch. Ten wzrost przypomniał, że kryzys w Europie się jeszcze nie zakończył. Mnie zastanawia, komu to trzeba przypominać. Rentowności obligacji obu krajów nie wzrosty wczoraj po raz pierwszy, ale rosną od około miesiąca. Nie jest to więc jakaś nowość. Pytanie brzmi, czy to faktycznie zaostrzenie kryzysu, o jakim zdają się być przekonani wspomniani komentatorzy. Sądząc po poziomie tych rentowności na razie można mówić o pewnym niepokoju. Rentowności obligacji włoskich są wyraźnie niższe od poziomów notowanych choćby jeszcze na początku lutego. W przypadku rentowności obligacji hiszpańskich wzrost faktycznie jest wyraźniejszy, ale pozostaje pod poziomem 6 proc. Rekord ostatniego roku to 6,72 proc. Na rynku pojawił się strach.

Ciekawe, że ten sam strach nie przekłada się na spadek wartości euro do dolara. Zachowanie tej pary wydaje się nie potwierdzać alarmistycznych komentarzy. Paniki nie widać. Większa awersja do ryzyka wiązałaby się z ucieczką do dolara oraz wyraźnym osłabieniem aktywów uznawanych za ryzykowne. Cóż, osłabienie na rynkach akcji jest widoczne, ale nie nosi ono (jeszcze?) znamion większego zaniepokojenia. W tej chwili rynki akcji wydają się być z fazie normalnej korekty po wcześniejszej fazie wzrostów cen. Co wzrosło, musi spaść.

W przypadku naszego WIG20 sytuacja jest nieco inna. Tu trwa kreślenie szerokiej konsolidacji, która przybrała kształt trójkąta. Wczorajsze niskie zamknięcie USA będzie argumentem za dalszym spadkiem cen akcji, choć bykom sprzyjać będzie poprawa nastrojów wywołana publikacją wyników koncernu aluminiowego Alcoa. Spółka umownie rozpoczyna sezon publikacji wyników finansowych. Wczoraj po sesji podała, że osiągnęła zysk wynoszący 94 mln dolarów (10c na akcję), co jest zaskoczeniem, gdyż oczekiwano straty (3c na akcję). Wzrost ceny o ponad 5 proc. tuż po publikacji pokazuje skalę zaskoczenia i radości połączonej z ulgą. Nie rozpoczęcie sesji będzie dla nas najważniejsze. Wczoraj indeks największych spółek z GPW zbliżył się do strefy silnego wsparcia, którą widać na załączonym wykresie. W „Weekendowej" sprzed ponad tygodnia pisałem o tej strefie oraz możliwości zwrotu cen w tym rejonie.

Nadal, mimo ostatnich niepokojów, podtrzymuję tezę, że to jest dobry moment na rozpoczęcie fazy zwyżki. Argumentacja z „Weekendowej" pozostaje w mocy. Warunkiem optymizmu jest teraz zbudowanie w okolicy 2200 pkt. jakiejś formacji dołkowej. Podstawą do je poszukiwania jest jednak utrzymanie się indeksu nad konsolidacją z przełomu roku. Jeśli to się uda, to za tydzień lub dwa pojawić się może sygnał do zwyżki. Póki go nie ma, będziemy się przyglądać rozwojowi sytuacji. Gdyby indeks spadł pod poziom 2100 pkt. potencjalny zwrot stałby się tylko mirażem byków. Równolegle trwają podchody niedźwiedzi do zmiany nastawienia na rynku terminowym. Wczoraj w końcówce sesji przez chwilę było ono negatywne. Spadek pod wczorajsze minimum ponownie sprawi, że będzie ono negatywne. Zważywszy na rozważania dotyczące możliwości zwrotu na indeksie, trzeba się liczyć z tym, że sygnał, może okazać się błędny. Nie zmienia to konieczności jest zastosowania. Sygnał jest techniczny, a rozważania mogą pozostać tylko rozważaniami. Np. gdyby obecnie wstępne obawy o Europę przybrały na sile i zmiotły chęć do podejmowania ryzyka.