PKO BP, jako największy zarówno z banków, jak i pozostałych spółek z GPW, ostatnio zachowuje się słabiej od konkurencji. Także na tle szerokiego rynku nie prezentuje się najlepiej. Wprawdzie nie musi każdego tygodnia udowadniać swojej kondycji. Niemniej każdy dzień czy też tydzień bez nowego ATH to problem dla zwolenników hossy. Według stanu na otwarcie piątkowej sesji od początku bieżącego roku zwyżka cen akcji wynosi około 25 proc. WIG w tym czasie zyskał około 27 proc., a WIG-banki – 30 proc. To, że branżowy indeks umocnił się o 20 proc. więcej od PKO, jeszcze nic złego nie oznacza. Jeżeli jako punkt odniesienia weźmiemy nie koniec 2024 r., lecz 2023 r., to okazuje się, że to bankowy benchmark jest słabszy.

Problem leży gdzieś indziej niż w rocznych czy miesięcznych stopach zwrotu. Na uwagę zasługuje dywergencja pomiędzy szczytami zrobionymi przez WIG-banki a PKO. Kwietniowy szczyt w wykonaniu branżowego indeksu nie został potwierdzony nowym ATH przez PKO. Dodatkowo minęły już dwa tygodnie od momentu pojawienia się tego zjawiska, a byki wciąż nie dały radę wypchnąć akcji nad sufit hossy. Z historycznego punktu widzenia zdarzały się takie okresy, kiedy WIG-banki generował rekordy bez pomocy PKO. Były to jednak początki notowań banku na GPW w 2006 r. Od tamtego momentu nie pojawiały się tak wyraźne okresy dywergencji jak te obserwowane z ostatnich tygodni. Sytuacja ta może się wkrótce wyjaśnić i zniknie ww. aberracja. Jednakże na chwilę obecną stanowi ona źródło inspiracji dla zwolenników szukania punktów zwrotnych na rynku.