Przy czym ten ostatni poprawił swój historyczny rekord już na 11. kolejnej sesji, a szeroki WIG znalazł się powyżej bariery 105 tys. pkt. Grupujący największe spółki indeks WIG20 podszedł natomiast pod poziom 2900 pkt, testując poziomy niewidziane od 2011 roku.
Mocny początek wczorajszej sesji nie mógł być dla nikogo zaskoczeniem. Inwestorzy z entuzjazmem przyjęli „odkręcanie ceł”, czyli wyniki odbywających się w Szwajcarii rozmów handlowych pomiędzy USA a Chinami. Ich skutkiem było zobowiązanie się obu państw do zawieszenia – od 14 maja, na 90 dni – dużej części wzajemnych ceł importowych, a także zawieszenia pozataryfowych środków nałożonych przez Chiny na USA. Dodatkowo nastroje na otwarciu tygodnia poprawiały również nowe nadzieje na zawieszenie lub zakończenie wojny w Ukrainie.
Pomimo mocnego startu poniedziałkowej sesji na giełdzie w Warszawie i bardzo poważnych przesłanek za tym stojących w dalszej części dnia inwestorzy byli bardziej skłonni do realizacji zysków niż kupna akcji, co dość mocno zaważyło na zachowaniu indeksów – szczególnie WIG20. Czy to oznacza, że wszystkie pozytywne informacje są już zdyskontowane, przez co będzie problem z kontynuacją hossy?
Zanim odpowiemy sobie na tak postawione pytanie, najpierw sprawdźmy, w jakim miejscu znajduje się warszawska giełda. Niech punktem odniesienia będzie indeks WIG. Otóż warszawski parkiet jest w trzecim roku hossy, podwajając swoją wartość w ciągu dwu i pół roku i wyznaczając w poniedziałek swój nowy rekord. Rynek nieprzerwanie rośnie już szósty miesiąc z rzędu, notując od początku roku stopę zwrotu na poziomie 30 proc. Co więcej, zaledwie dwa tygodnie zajęło giełdzie odrobienie wszystkich strat po gwałtownym załamaniu na początku kwietnia, wywołanym decyzją prezydenta Donalda Trumpa o nałożeniu całego katalogu ceł na towary importowane do USA.
Powyższa statystyka to niewątpliwie obraz siły polskiego rynku. Szczególnie wymowne jest to, co wydarzyło się na giełdzie w drugiej połowie kwietnia, gdy inwestorzy wykorzystali przecenę do kupna taniejących akcji, a indeksy nie tylko szybko wróciły do wzrostów, ale też z nawiązką odrobiły wszystkie straty. Już samo to może stanowić podstawę do twierdzenia, że to jeszcze nie koniec hossy na GPW.