Sesja rozpoczęła się nieznaczną zwyżką, co odbierano jako reakcję na pozytywne zakończenie notowań w USA dzień wcześniej. Jednak krótko po rozpoczęciu sesji na rynku akcji, przeważyła podaż. Do południa ceny przez jakiś czas znajdowały się pod wtorkowym zamknięciem. Od południa rozpoczęła się powolna wspinaczka. Nie zapowiadała ona jeszcze zmiany na rynku. Tym bardziej że w trakcie jej trwania obrót niespecjalnie rósł. Powolny wzrost cen przybliżał rynek do poziomu szczytu sesji. W końcu pojawiły się nowe rekordy dnia, a ceny znajdowały się coraz bliżej poziomu maksimum ze środy sprzed tygodnia, będącego jednocześnie maksimum całej czerwcowej zwyżki. Skoro w ostatnich dniach rynek kreślił korektę spadkową, to wyznaczenie nowych szczytów trendu tę korektę by skończyło. Tak też się stało. Krótko przez zamknięciem ceny kontraktów wyszły nad poziom dotychczasowego maksimum trendu. Obrót nie był może ogromny (ponad 600 mln zł), ale większy niż dzień wcześniej, co można było uznać za potwierdzenie zmiany cen.
Wyznaczenie nowego szczytu trendu oznacza, że rynek pozostaje pod kontrolą popytu. Przewaga kupujących nie jest może wielka, ale wystarcza, by podtrzymywać ceny relatywnie wysoko. Maksimum sesji znajduje się tylko 4 pkt nad poprzednim maksimum trendu, a więc tu nie ma mowy o silnym wybiciu. Taka nieznaczna poprawa skali wzrostu może nie przekonywać. Nie można wykluczyć scenariusza powrotu do spadku, a więc kontynuacji korekty. Jednak nawet naruszenie szczytu jest wskazówką. Sygnalizuje ono, że nawet jeśli ceny jeszcze spadną to wariant, że jest to tylko korekta spadkowa w trendzie wzrostowym, ma większą wiarygodność. Stąd wniosek, że wczorajsze zachowanie rynku zwiększyło szansę na wzrost WIG20 do 2350–2400 pkt.