Od tego co, działo się wczoraj na Wall Street bardziej nas powinno interesować, co właściwie działo się na naszym rynku. W trakcie ostatniej godziny notowań doszło do naruszenia szczytu z ubiegłego tygodnia. Gdy wydawało się, że ceny utrzymają tak wysoki poziom przyszło niewielkie osłabienie. Niewielkie, ale wystarczające, by podważyć jakość popytu. Ostatecznie notowania zakończyły się pod poziomem szczytu z ubiegłej środy. Ba, indeks WIG20 w ogóle tego środowego szczytu nie naruszył. Wprawdzie poziom zamknięcia był zarazem maksimum sesji, ale zabrakło dziesiątych części punktu, by pokonać maksimum z sesji z 20 czerwca.

Co jest ważniejsze, fakt pokonania, choć chwilowego, dotychczasowego szczytu, czyli powiększenie skali zwyżki, czy też fakt cofnięcia się cen po tym powiększeniu? Tu chyba nie ma dobrej odpowiedzi. Powiększenie wzrostu potwierdza istnienie popytu zainteresowanego zakupami. Popyt wczoraj okazał się słabszy w końcówce, ale sygnalizuje, że to jeszcze nie koniec i na dalszą zwyżkę można liczyć. Te nowe maksima nie oznaczają gotowości do szybkiego wzrostu cen. Jest możliwe, że cofnięcie będzie większe, a w konsekwencji nadal będzie kreślona korekta spadkowa. Jednak to naruszenie szczytów i wyznaczenie nowych jest wskazówką, że nawet w sytuacji spadku cen warto zaufać kupującym, bo oni jeszcze nie odpuścili. To wyjście może już oznaczać, że rynek rozpocznie nową falę wzrostu, ale jeśli nawet jej teraz nie rozpocznie, to ten wzrost ma sporą szansę na pojawienie się. Ewentualny spadek cen będzie odbierany zatem jako korekta. Potencjał zwyżki się nie zmienił. Na razie liczymy na to, że indeks WIG20 ma szansę na osiągnięcie poziomu 2350-2400 pkt. Gdy do tego dojdzie, przyjdzie czas na kolejnej rozważania. Na razie bazowym scenariuszem jest zwrot cen w tych okolicach, ale jeśli rynek będzie trzymał fason faza zwyżek będzie mogła się przedłużyć.

Co stało za zwyżką cen w USA? Indeksy zyskały 0,74-0,9 proc. Nie jest to zmiana, która musi podlegać znaczącej analizie, gdyż mieści się w statystycznej normie. Czy kupujący reagowali na dane? Podobno. Tak sugerują serwisy. Moim zdaniem zarówno dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku nie były żadnym przełomem, a dane o liczbie podpisanych umów cieszą, ale tylko do chwili, gdy sobie uświadomimy, że szybki wzrost tej liczby jest prostym powrotem po słabym w podobnej skali poprzednim miesiącem. Jeśli już poszukiwać wyjaśnień, to może pomocnym dla kupujących był fakt, że zostały już tylko dwa dni do końca II kw. Wyniki się same nie zrobią.

W naszym wypadku indeks WIG20 niemal się nie zmienił. To kolejny kwartał, który raczej rozczarowuje. Była szansa na dobry wynik, ale warunkiem było utrzymanie się wykresu indeksu nad dołkiem z grudnia. Przełamanie tego dołka wiele zmieniło. Teraz nadzieja na większą zmianę jest bardziej stonowana. Teoretycznie popyt jest w stanie pchnąć indeks do poziomu konsolidacji z lipca ubiegłego roku, ale, jak wiemy, nie jest to teraz scenariusz bazowy.