Często się zdarza, że sesja w Stanach kończy się rajdem w ostatniej godzinie. Tak było też i wczoraj. Wzrost cen w finale notowań sprawił, że indeksy odrobiły znaczną część wcześniejszych strat. Dzięki temu ostateczne zmiany tychże indeksów były umiarkowane. Indeks przemysłowy Dow Jones stracił wczoraj na wartości 0,2 proc., a indeks S&P500 0,21 proc. Najsłabiej z trójki prezentował się Nasdaq, który spadł na wczorajszej sesji o 0,9 proc. względem poprzedniego zamknięcia. To nie są zmiany indeksów, które powalają, ale też nie o to chodzi. Wspomniana końcowa zwyżka i tak była zbyt mała, by znacząco wpłynąć na nastroje. Te się nie poprawiły. Nadal trzeba się liczyć z możliwością pogłębienie fazy spadków. Przed takim przebiegiem notowań obronić może jedynie świadomość, że dziś jest ostatni dzień kwartału i półroczna. Tylko to jest czynnik, który pomoże tylko dziś. Czy nastroje poprawią się na tyle mocno, by ten jeden dzień przeważył szalę na korzyść byków? Wątpię.

Po sesji pojawiło się kilka ciekawych informacji, jak choćby wyniki RIM (strata w ostatnim kwartale i przesunięcie premiery BlackBerry 10, co skutkowało przeceną o 17 proc.). Na uwagę zasługuje ostrzeżenie Forda, które sprawiło, że krótko po komunikacie spółki jej cena spadła o 3 proc. Wyniki Forda będą słabsze za sprawą osiągnięć w Ameryce Południowej, Europie i Azji. Szczególnie zmiany w Europie były znaczące. Spółka nadal oczekuje, że wynik za II kw. będzie dodatni.

W Japonii pojawiła się seria danych makro, ale nie one są impulsem. Impulsem stał się komunikat, jaki w nocy wystosowali liderzy europejscy. Podjęto decyzję o możliwości w przyszłości dostępu do europejskich funduszy ratunkowych w sytuacji konieczności rekapitalizacji banków europejskich. Na razie ten mechanizm nie będzie funkcjonował, ale już sama zapowiedź podbiła wartość euro do dolara oraz wyceny akcji na świecie.

Dla nas liczy się nadal wczorajsze osłabienie, które pojawiło się po kiepskiej próbie pokonania szczytu z ubiegłego tygodnia. Szczyt został wprawdzie poprawiony, ale tylko symbolicznie o kilku punktów. Wczoraj mieliśmy już do czynienia z klasycznym cofnięciem, które może być tylko częścią większego ruchu w dół. Mimo wszystko nadal jest spora szansa na to, że to osłabienie w którymś momencie się zakończy i wzrost zostanie ponowiony. Wtedy będzie można liczyć na osiągnięcie przez indeks WIG20 poziomu 2350-2400 pkt. Alternatywą jest spadek cen i brak chęci na powrót do zwyżki, co miałoby nas już teraz sprowadzić pod poziom 2000 pkt. Taki scenariusz w tej chwili jawi się jako mniej prawdopodobny. Trzymajmy się założenia o możliwości wzrostu cen.