Stało się. Wczoraj doszło do przełamania poziomu wsparcia na poziomie dołka z 25 czerwca. No, może przełamanie to za mocne słowo na tą sytuację, ale faktem jest, że ceny zeszły niżej, a co ważne, na tym niższym poziomie utrzymały się do końca dnia. W efekcie mamy nastawienie negatywne z możliwością jego zmiany, gdyby pokonany został ponownie szczyt z ostatniego czwartku. Czy z tego coś będzie? Trudno na to pytanie odpowiedzieć. Nigdy w chwili zmiany nastawienia na kierunkowe nie ma możliwości ustalenia, czy ta zmiana przyniesie zamierzony efekt. Tu zawsze będzie gra prawdopodobieństwa. Nie wszystkie zmiany ostatecznie są skuteczne, ale nie ma innej rady, jak kierować się wskazaniami rynku. Skoro padł sygnał to należy się nim kierować. Nawet przy sporych wątpliwościach, jakie nasuwają się po spojrzeniu na poziom aktywności graczy. Obrót wczoraj na największych spółkach nie był duży, choć nieco większy niż dzień wcześniej. To nieco musi wystarczyć.
W tym kontekście przeszkodą do kontynuacji ruchu spadkowego może być wczorajsze zachowanie cen na Wall Street. Gdy podaż miała chwilę przewagi po opublikowaniu protokołu z ostatniego posiedzenia FOMC, do akcji wkroczyli kupujący, którym udało się wyciągnąć ceny w ostatniej godzinie sesji. Ostatecznie zmiany indeksów były negatywne, ale skala spadku bardzo mała. Dla nas to bez znaczenia. Bardziej liczy się rajd końcowy oraz zwyżka, jaka pojawiła się w trakcie notowań posesyjnych.
Wspomniane wcześniejsze osłabienie wywołane protokołem z posiedzenia Komitetu Otwartego Rynku było nawet lekko zaskakujące. Sam protokół nie powiedział bowiem za wiele nowego o tym, jak wygląda układ sił we władzach banku centralnego. Opcja domagająca się poluzowania ilościowego polityki pieniężnej nie ma obecnie większości i na razie szybko jej nie zbierze. Czerwcowy kiepski raport o stanie rynku pracy w maju nie przestraszył bankierów. Potwierdza to wcześniejsze przypuszczenia, że szum oczekiwań na luzowanie ilościowe były głównie szumem medialnym, bo podstaw do radykalnych ruchów po prostu nie było.
Otwarcie sesji może być negatywne za sprawą porannej słabości amerykańskich kontraktów. Wpływ na to może mieć obniżenie prognoz wzrostu gospodarczego oraz inflacji przez Bank Japonii a także słabsze dane z australijskiego rynku pracy. Rozpoczęcie spadkiem cen byłoby potwierdzeniem wczorajszego sygnału. Niewielkim, ale zawsze. Teraz to podaż ma się wykazywać.