Weekendowa Analiza Futures

Wygląda na to, że szykujemy się do ciekawszego tygodnia niż ten poprzedni. Czeka nas sporo ważnych wyników polskich i amerykańskich spółek, ciekawe publikacje oraz nadzieja na wyjście z tygodniowej konsolidacji. To czynniki, które pozwalają na oczekiwanie bardziej dynamicznych zmian cen i wahań poza zakresem ok. 40 pkt.

Aktualizacja: 19.02.2017 01:07 Publikacja: 22.07.2012 12:24

Weekendowa Analiza Futures

Foto: ROL

Zacznijmy od wyników. W tym tygodniu poznamy raport za I półroczne TPS i PKN, ale to USA skupia na sobie więcej uwagi. Obecnie trwa tam w najlepsze sezon publikacji raportów finansowych spółek za II kw. Z pięćsetki indeksu S&P500 swoje osiągnięcia przedstawiły 104 firmy. 74 proc. z nich mogło pochwalić się pokonaniem oczekiwań dotyczących zysku. Taki duży procent nie jest tu zaskakujący, gdyż dzieje się tak w większości kwartałów w ostatnim czasie. Na uwagę zasługuje jednak fakt, że 45 proc. zdołało pokonać prognozę dotyczącą przychodów. Tu można mówić o pewnym rozczarowaniu, gdyż, jak podaje serwis MarketWatch średnia dla tej miary wynosi 56 proc.

Wspomniane 45 proc. pozytywnych zaskoczeń to najniższy wynik od I kw. 2009 roku. Oczywiście można powiedzieć, że nadal prawie połowa spółek pokonała prognozę sprzedaży, ale tu nie chodzi o sam fakt, ale właśnie o to, że skala tej pozytywnej niespodzianki jest mniejsza od średniej, bo właśnie do tej średniej dopasowuje się rynek. Rynek ma w cenach nie tylko prognozowane wyniki, ale także fakt, że większość z tych wyników będzie lepsza od oczekiwań. Będzie lepsza w skali odpowiadającej średniej z poprzednich kwartałów. Skoro jednak te niespodzianki się są tak częste, to może dojść do rewizji, co musiałoby odcisnąć swoje piętno na wycenach spółek.

O ile ostatni tydzień był na rynku amerykańskim relatywnie pozytywny, to zbliżający się już taki być nie musi. Wspomniane małe rozczarowanie skalą zaskoczeń na poziomie przychodów spółek odnotowano na basie piątej części liczby wszystkich papierów z indeksu S&P500. Można powiedzieć, że to zbyt mało, by już oceniać całość. Jeśli tak, to najbliższy tydzień powinien dać na ten aspekt więcej światła. W tym tygodniu swoje wyniki podadzą kolejne 172 spółki. Wtedy już ponad połowa wyników będzie znana. Jeśli wspomniane relacje „zaskoczeń" będą podobne, rynek będzie zmuszony się dostosować.

Innym czynnikiem, który może wpłynąć  na spadek cen w USA, a zatem mieć wpływ również na notowania w Warszawie, to przygotowania do publikacji i sama publikacja piątkowych danych o tempie wzrostu amerykańskiego PKB. Jeszcze wzrostu, choć niektórzy przewidują balansowanie na granicy wzrostu. Nie będę się tu wdawał w dyskusje, czy gospodarka amerykańska idzie w stronę kolejnej recesji. Zwracam jednak uwagę na pewien fakt. Ok. miesiąca temu prognozy dotyczące szybkości wzrostu gospodarczego w II kw. oscylowały wokół wartości 2,6 proc. Dziś, po serii danych, jakie wypluła z siebie amerykańska gospodarka, oczekuje się, że w piątek okaże się, że tempo wzrostu PKB w II kw. wyniosło 1,3 proc. Spadek oczekiwań o połowę w ciągu miesiąca! Czy ta zmiana jest widoczna na rynku akcji? Tak, ale tylko pod warunkiem, że założymy, że rynek akcji gra przeciwko danym. Taka możliwość istnieje, gdyż wtedy zachodzi relacja: im słabsze dane, tym większa szansa na kolejny program luzowania ilościowego.

Moim zdaniem takie rozumowanie do ślepa uliczka. W krótkim, czy nawet średnim, terminie może i jest to argument za wzrostem cen, ale niestety to wygląda tylko na pudrowanie wrzodu. On nadal tam będzie. Będzie i w którymś momencie pęknie. Wtedy puder zda się na nic, a jeszcze upaćka ranę.

Podnoszenie się wycen akcji w sytuacji słabnącej gospodarki musi z czasem doprowadzić do ruchu dostosowania. Rynek akcji w długim terminie nie może ignorować zmian w realnej gospodarce. Takie dostosowanie może przyjąć dwie formy. Albo będzie przecena na rynku akcji przy stabilnej inflacji, albo stabilizacja cen akcji przy wysokiej inflacji. Realnie ceny akcji powinny spaść, gdyż nie odpowiadałyby nowym warunkom gospodarczym. Działania Fed niosą za sobą ryzyko przyspieszenia tempa wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych, ale wcale nie jest powiedziane, że skok inflacji faktycznie nastąpi.

Pozostaje zastanowić się, czy oczekiwane obecnie spowolnienie będzie tylko spowolnieniem, czy też przerodzi się w nową recesję. Z punktu widzenia rynku akcji taka dyskusja zbiega się z dyskusją o moment zakończenia przeceny, ale nie ma dyskusji, że sama przecena się pojawi. Przypomnijmy, gospodarka słabnie w sytuacji trwającego procesu delewarowania. Nie ma więc realnych szans na to, by gospodarkę wspierała rosnąca masa kredytów. Teraz kredytów bierze się wyraźnie mniej, a i daje mniej chętnie. Na poziomie federalnym szykują się oszczędności w trakcie całej dekady i to także będzie miało wpływ na tempo wzrostu. Przynajmniej w tym, że nie  będzie środków na olbrzymie programy stymulacyjne, choć można spodziewać się, że pojawią się „propozycje nadzwyczajne na nadzwyczajne czasy".

Do tego dochodzi limit zadłużenia. Oczywiście nawet nie zakładam, że może on nie zostać podniesiony, bo wtedy dyskusja o tym, czy recesja powróci, byłby już bezcelowa i powinna być zastąpiona inną, o tym, jak głęboka ta recesja będzie. Ameryka jest w pułapce, bo musi się zadłużać, by nie wejść w recesję. Ucieczka w dług to jednak niebezpieczna droga. Tym bardziej, że w perspektywie nie ma tłustych lat łatwego redukowania zobowiązań.

Piątkowa publikacja może nam wiele powiedzieć o tym, czy Fed będzie bliżej, czy dalej o tego, by ponownie skupować obligacje rządowe. Jeśli dane będą zgodne z oczekiwaniami (a więc tempo wzrostu wyniesie ok. 1,3 proc.), a ceny akcji na zbliżonym do obecnego poziomie, to będzie to przemawiało za przeceną. Dane będą zbyt mocne do oczekiwania szybkiego wkroczenia banku centralnego, ale zbyt słabe, by podnieść ceny akcji. Tym bardziej, że właśnie w trakcie ostatnich tygodni przeważa popyt. Ewentualne osłabienie cen nie powinno sprowadzić cen poniżej dołka z czerwca, bo nadal silna będzie na rynku opcja tych, którzy liczą na zbawcze działanie luzowania ilościowego. Zbawcze przynajmniej w kontekście cen akcji.

Dane dużo słabsze od prognoz mogą okazać się przesłanką do tylko chwilowego osłabienia, gdyż rynek dojdzie do wniosku, że w takich warunkach Fed będzie musiał wejść do akcji. Wtedy ponownie zobaczylibyśmy wzrosty cen akcji. Moim zdaniem ewentualny wzrost nie będzie długotrwały.

W tym miejscu chciałbym uaktualnić swoją opinię na temat zmian wartości indeksu S&P500. Proszę rzucić okiem na załączony wykres (Wykres_1). Przypomnę, że wskazywałem tu na podobieństwo przebiegu indeksu w ostatnich dwóch latach z tym co działo się z nim w końcówce roku 2010 i pierwszej połowie roku 2011. Innymi słowy obszar szary wydaje się być bardzo podobny do obszaru ciemnoszarego. Wcześniej sugerowałem, że znajdujemy się w trzecim podskoku cen w ramach sugerowanego kształtu. Teraz zastanawiam się, czy obecna sytuacja nie przypomina bardziej tego, co miało miejsce w chwili kreślenia środowego ząbka. Zaznaczyłem tą chwilę strzałkami. Tak, oznaczałoby to, że owszem, w tym roku może dojść osłabienia, ale nie powinno być ono bardziej destrukcyjne niż spadek, jaki miał miejsce w pierwszej połowie bieżącego roku. Zresztą zanim ten spadek się pojawi, jest szansa na powiększenie wzrostu. Dopiero po takim spadku rynek formowałby ostatnią fazę zwyżki, która już byłaby ostatnim momentem na wyjście z rynku akcji. Najsilniejsza faza spadku pojawiłaby się dopiero w roku przyszłym, a jej efektem byłoby osiągnięcie strefy 800-900 pkt.

Jeśli ta wersja wydaje się bardziej prawidłowa, oznaczałoby to, że w najbliższym czasie rynek miałby szansę na wzrost cen. Przekładając to na zmiany na naszym rynku osłabienie, jakie obecnie ma miejsce, nie powinno sprowadzić cen znacząco poniżej 2000 pkt. (Wykres_2), a jest szansa na to, że spadek zatrzyma się wyżej. Istnieje także możliwość, że faza osłabienia już się zakończyła, a zmiana nastawienia na negatywne pojawiła się akurat w końcówce spadków, ale na razie zakładamy, że ceny jednak jeszcze spadną. W tej chwili weryfikatorem scenariusza przeceny jest szczyt z 5 lipca na poziomie 2244 pkt. To dość wysoko, ale jeśli w najbliższym czasie ceny spadną pod minimum z ostatniego tygodnia, poziom sygnału będzie można obniżyć do szczytu z 17 lipca, czyli 2180 pkt.

Komentarze
Co martwi ministra finansów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Zamrożone decyzje
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów