Zacznijmy od wyników. W tym tygodniu poznamy raport za I półroczne TPS i PKN, ale to USA skupia na sobie więcej uwagi. Obecnie trwa tam w najlepsze sezon publikacji raportów finansowych spółek za II kw. Z pięćsetki indeksu S&P500 swoje osiągnięcia przedstawiły 104 firmy. 74 proc. z nich mogło pochwalić się pokonaniem oczekiwań dotyczących zysku. Taki duży procent nie jest tu zaskakujący, gdyż dzieje się tak w większości kwartałów w ostatnim czasie. Na uwagę zasługuje jednak fakt, że 45 proc. zdołało pokonać prognozę dotyczącą przychodów. Tu można mówić o pewnym rozczarowaniu, gdyż, jak podaje serwis MarketWatch średnia dla tej miary wynosi 56 proc.
Wspomniane 45 proc. pozytywnych zaskoczeń to najniższy wynik od I kw. 2009 roku. Oczywiście można powiedzieć, że nadal prawie połowa spółek pokonała prognozę sprzedaży, ale tu nie chodzi o sam fakt, ale właśnie o to, że skala tej pozytywnej niespodzianki jest mniejsza od średniej, bo właśnie do tej średniej dopasowuje się rynek. Rynek ma w cenach nie tylko prognozowane wyniki, ale także fakt, że większość z tych wyników będzie lepsza od oczekiwań. Będzie lepsza w skali odpowiadającej średniej z poprzednich kwartałów. Skoro jednak te niespodzianki się są tak częste, to może dojść do rewizji, co musiałoby odcisnąć swoje piętno na wycenach spółek.
O ile ostatni tydzień był na rynku amerykańskim relatywnie pozytywny, to zbliżający się już taki być nie musi. Wspomniane małe rozczarowanie skalą zaskoczeń na poziomie przychodów spółek odnotowano na basie piątej części liczby wszystkich papierów z indeksu S&P500. Można powiedzieć, że to zbyt mało, by już oceniać całość. Jeśli tak, to najbliższy tydzień powinien dać na ten aspekt więcej światła. W tym tygodniu swoje wyniki podadzą kolejne 172 spółki. Wtedy już ponad połowa wyników będzie znana. Jeśli wspomniane relacje „zaskoczeń" będą podobne, rynek będzie zmuszony się dostosować.
Innym czynnikiem, który może wpłynąć na spadek cen w USA, a zatem mieć wpływ również na notowania w Warszawie, to przygotowania do publikacji i sama publikacja piątkowych danych o tempie wzrostu amerykańskiego PKB. Jeszcze wzrostu, choć niektórzy przewidują balansowanie na granicy wzrostu. Nie będę się tu wdawał w dyskusje, czy gospodarka amerykańska idzie w stronę kolejnej recesji. Zwracam jednak uwagę na pewien fakt. Ok. miesiąca temu prognozy dotyczące szybkości wzrostu gospodarczego w II kw. oscylowały wokół wartości 2,6 proc. Dziś, po serii danych, jakie wypluła z siebie amerykańska gospodarka, oczekuje się, że w piątek okaże się, że tempo wzrostu PKB w II kw. wyniosło 1,3 proc. Spadek oczekiwań o połowę w ciągu miesiąca! Czy ta zmiana jest widoczna na rynku akcji? Tak, ale tylko pod warunkiem, że założymy, że rynek akcji gra przeciwko danym. Taka możliwość istnieje, gdyż wtedy zachodzi relacja: im słabsze dane, tym większa szansa na kolejny program luzowania ilościowego.
Moim zdaniem takie rozumowanie do ślepa uliczka. W krótkim, czy nawet średnim, terminie może i jest to argument za wzrostem cen, ale niestety to wygląda tylko na pudrowanie wrzodu. On nadal tam będzie. Będzie i w którymś momencie pęknie. Wtedy puder zda się na nic, a jeszcze upaćka ranę.