Już na kolejnej sesji po opublikowaniu treści protokołu z posiedzenia FOMC rynek nie zdołał podtrzymać cen. Zamiast zdawałoby się dla części uczestników rynku oczywistej reakcji polegającej na radosnym wzroście cen, mamy osłabienie. Co to oznacza? Czy już należy się martwić?
Indeks przemysłowy Dow Jones zakończył wczorajszą sesję spadkiem o 0,88 proc. Indeks S&P500 stracił 0,81 proc., a Nasdaq 0,66 proc. To nie są zmiany, które same w sobie przysparzają gęsiej skórki. W innych okolicznościach nie byłoby o czym gadać. Okoliczności jednak mamy, jakie mamy i taka zmiana jest już powodem do choćby zastanowienia. Czy przecena była efektem wyczerpywania się zbawczego czynnika oczekiwania na luzowanie ilościowe, a może efektem wypowiedzi Bullarda, który stwierdził, że ocena rynkowa prawdopodobieństwa pojawienia się luzowania ilościowego jest przeszacowana? Myślę, że wypowiedź Bullarda w CNBC miała wpływ na nastroje, ale to nie był czynnik decydujący. Faktycznym czynnikiem, który stoi za osłabieniem cen jest moim zdaniem wspomniane zdyskontowanie luzowania ilościowego. Jeśli nie całościowe, to w znacznym stopniu zdyskontowane. Niepewność generowana jest przez fakt, że kto już miał kupić kierując się spekulacją dotyczącą pojawienia się QE3, to już to uczynił. Z tego względu trudno w tej chwili poszukiwać nowych źródeł motywacji do kupna. Poprawa sytuacji gospodarczej nie jest czynnikiem wystarczającym. Przynajmniej nie teraz. Lepsza gospodarka, to oddalenie QE3, co dla rynku akcji byłoby zestawieniem o skutkach negatywnych w krótkim czasie. Poziom wycen także nie kusi do większego zaangażowania. Z tego względu obóz byków będzie miał trudne chwile przed sobą. Już wczoraj widzieliśmy to na naszym rynku. Chęci do zakupów niewiele, a przecież podaż była niewielka. Jeśli przyjdzie fala rezygnacji, to nie będzie komu kupować.
Jak już jesteśmy przy polskim rynku, to warto pamiętać, że dziś o 10:00 czeka nas publikacja danych o dynamice sprzedaży detalicznej. Rok do roku ma ona wg oczekiwań analityków wzrosnąć o 7 proc. Ewentualna negatywna niespodzianka spadłaby na podatny grunt, bo rynek wydaje się być spięty. Wczoraj popyt nie zdobył się na znaczące odbicie, a to, które było, to właściwie wyższy poziom otwarcia, do czego nie potrzeba kapitału. Popyt nie przekonuje. Sygnał, jaki padł w środę, nadal wydaje się sygnałem, który ma szansę na skuteczne zakończenie.