Wielu inwestorów, patrząc na zachowanie poszczególnych rynków w ostatnich kilku tygodniach, może zastanawiać się, co się dzieje. Niby mamy maj, a indeksy rosną (wbrew powiedzeniu „sell in May...”). Nasdaq jest jednym z najlepszych indeksów. Nie ma już wyraźnej przewagi Europy czy GPW nad spółkami technologicznymi z USA. Choć od początku roku indeksy z USA nadal wypadają blado na tle choćby europejskich, to jednak od dołka z 8 kwietnia widać wyraźną zmianę. Złożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze, zawieszenie wprowadzenia wyższych ceł przez D. Trumpa na 90 dni pozwoliło na uspokojenie emocji i oddalenie widma recesji. Po drugie, w kolejnych tygodniach płynęły informacje o postępach w procesie negocjacji, zwłaszcza z najważniejszymi partnerami, tj. Chinami i Europą. Po trzecie, bardzo solidny sezon publikacji wyników spółek technologicznych za I kwartał 2025 r. Oczekiwania nie były wysokie, a sporo firm wyraźnie je pobiło. Jeśli dołożymy do tego skrajnie negatywne postrzeganie akcji amerykańskich w kwietniu, to dynamiczne odbicie w górę niby nie powinno dziwić. Z drugiej strony jednak skala i szybkość odbicia w górę muszą robić wrażenie i są raczej oznaką siły. Niemniej po tak dynamicznym wzroście być może czas na chwilową przerwę.

Również na GPW widać pewną zadyszkę, zwłaszcza w odniesieniu do WIG20. Tu kluczowe będzie zachowanie banków jako największej branży w indeksie, a niewątpliwie perspektywa obniżek stóp nie jest czynnikiem pozytywnym.