W ostatnim komentarzu przedstawiłem dość szczegółowo ocenę techniczną omawianych tutaj cyklicznie indeksów: WIG20, DAX i S&P 500. W przypadku polskiego benchmarku sytuacja nadal przedstawia się chyba najciekawiej, bowiem wydarzenia na wykresie indeksu rozgrywają się obecnie w rejonie wsparcia: 2717–2727 pkt, wytyczonego między innymi na bazie zniesienia 78,6 proc. i projekcji symetrycznej (równość korekt spadkowych). Czekamy zatem na sygnał potwierdzający, że popyt nadal wykazuje się tutaj sporą determinacją (w miniony poniedziałek wsparcie zadziałało bowiem bardzo precyzyjnie, czyli bykom udało się je wybronić).
Nie udało się jednak powrócić ponad zanegowany wcześniej klaster Fibonacciego: 2808–2815 pkt, który zaczął teraz pełnić rolę zapory podaży. Ten mechanizm (zasada zmiany biegunów) manifestuje się często w przypadku płynnych walorów, ale zazwyczaj informuje o słabości strony atakującej. Jeśli tak właśnie byłoby w naszym przypadku, to za jej potwierdzenie należałoby uznać przełamanie eksponowanej już przed momentem zapory popytu 2717–2727 pkt. Groziłoby to utrwaleniem się tendencji spadkowej na wykresie wskaźnika WIG20.
Natomiast podobnych opinii (o możliwym wyczerpywaniu się potencjału wzrostowego rynku) nie można na razie formułować w kontekście rynku niemieckiego. Popyt ewidentnie kontroluje tam sytuację, a wyrazem tego jest chociażby środowe ustanowienie nowego rekordu hossy przez DAX. Niemniej benchmark znalazł się w rejonie ciekawego oporu technicznego 24 120 pkt (silne zniesienie zewnętrzne 113,0 proc.), który warto obecnie uważnie obserwować (możliwy wzrost presji podaży).
Nieco słabiej prezentuje się z kolei sytuacja na wykresie wskaźnika S&P 500. Amerykański indeks w akompaniamencie wzrastających rentowności obligacji zaliczył w środę solidny spadek, a wszystko to wydarzyło się w rejonie zniesienia 88,6 proc. (poziom 5998 pkt). Mamy tutaj do czynienia z dość charakterystyczną barierą cenową, często powstrzymującą ruchy kreowane przez kupujących. Być może inwestorzy zaczynają już na poważnie obawiać się konsekwentnego utrzymywania nadmiernych deficytów fiskalnych w USA. Warto podkreślić, że indeksy amerykańskie silnie zanurkowały po nieudanej aukcji obligacji 20-letnich, w wyniku czego nastąpił wzrost rentowności 10-latek do 4,60 proc., a 20-latek do 5,10 proc.