Może sugerować, że poziom emocji, a więc i optymizmu, nie jest jeszcze zbyt duży. To prowadzi nas do wniosku, że w takim razie jest szansa na kontynuację trendu.
Podczas wczorajszych notowań opublikowano dane o produkcji przemysłowej w strefie euro. Dane okazały się słabsze od oczekiwań, ale po rynku spłynęło to jak woda po kaczce. Nasz rynek niezmiernie rzadko reaguje na dane dotyczące eurolandu. Wczorajsza publikacja nie była więc wyjątkiem, a zatem nie należy braku reakcji na słabsze dane odbierać jako przejawu siły. Paradoks polega na tym, że ta siła faktycznie istnieje. Przewaga popytu jest wyraźna, ale jeszcze nie uzyskała, choćby chwilowo, skali porównywalnej do wyścigu do zakupów. Ba, podczas sesji widać było wychodzących z rynku graczy, którzy do tej pory pozostawali po długiej stronie. Wyjście w tej chwili jest jeszcze przedwczesne. Przynajmniej z technicznego punktu widzenia. Do tej pory nie pojawiły się sygnały, które miałyby wskazywać na rozpoczęcie spadku. Ba, jeśli założyć, że takiemu ruchowi towarzyszyłaby faza umocnienia dolara, to tym bardziej na triumf niedźwiedzi jest za wcześnie. Dolar, mierzony indeksem dolarowym, ma jeszcze miejsce na spadek, a w związku z tym ceny akcji mają jeszcze miejsce na wzrost. Spadek nadejdzie, ale nie ma sensu wyprzedzać faktów. Rynek sam wskaże nam odpowiedni moment do ruchu.