Sam indeks utrzymał stosunkowo wysokie wartości właśnie dzięki tym dwóm firmom, choć szerszy obraz rynku wydaje się bardziej pesymistyczny. Które wrażenie jest ważniejsze? Który czynnik można brać poważniej? Czy zakupy banków i KGHM w ostatnich dniach są przejawem napływającego kapitału, który jest wybredny? A może fakt wąskiego zainteresowania kupujących przemawia za tym, by nie budować zbyt optymistycznych scenariuszy dla całego rynku? Moim zdaniem fakt wybiórczego zainteresowania kupujących jest sygnałem, że zwyżka, która ostatnio miała miejsce, to jeszcze nie ta, która nas przeprowadzi przez zasieki poziomów oporu. Zanim rynek akcji w Warszawie zacznie rosnąć na poważnie, przypuszczalnie pojawi się większa fala osłabienia. Przekładając to na rynek terminowy, zanim zacznie się wzrost z prawdziwego zdarzenia, ceny kontraktów prawdopodobnie zjadą pod 2200 pkt. Jeżeli rynek poddając się fali osłabienia zdoła utrzymać się nad poziomem minimum z czerwca, będzie można się pokusić o optymizm. Wtedy pojawiłaby się okazja do poszukiwań sygnału zmiany nastawienia na pozytywne. Wyjście cen nad czwartkowe maksimum było warunkiem zmiany poziomu sygnału i oparcie go na piątkowym minimum.