Okazało się, że po uwzględnieniu pełniejszego zestawu danych dynamika była nieco niższa, niż wcześniej szacowano. Różnica nie była jednak duża. Poza tym mowa jest tu o zmianie pozytywnej, czego nie można oczekiwać po analogicznej publikacji, ale dotyczącej zmian w gospodarce amerykańskiej. Tu trzeba się liczyć z rewizją, która przyniesie spadek. Ujawnienie zrewidowanej dynamiki amerykańskiego PKB to najważniejsza w tym tygodniu publikacja, a więc nie dziwne, że w czwartek rynki praktycznie zamarły. Nasz parkiet nie był tu odosobniony, choć w ostatnim czasie uwrażliwienie na informacje z zagranicy wydaje się mniejsze. Jednak niska zmienność na świecie przełożyła się na niską zmienność w Warszawie.
Wahania można uznać za część korekty, która w tym tygodniu w końcu przyspieszyła. Zwiększenie skali spadku jest odbierane jako reakcja na wynik wyborów prezydenckich, co nadal jest dla mnie raczej wygodnym wytłumaczeniem niż faktyczną przyczyną. Wcześniej po silnej zwyżce przez miesiąc wahaliśmy się w wąskim przedziale i nie było wiadomo, ile to potrwa. Ruch, jaki się pojawił, ma ten plus, że wytrącił nas z marazmu i jest szansa, że skłoni do rozstrzygnięć w kwestii ewentualnego ataku na poziom oporu. Taki atak wciąż jest możliwy. Korekta nie jest na tyle głęboka, by scenariusz wzrostowy już odkładać na półkę.