Czwartkowa publikacja dynamiki sprzedaży detalicznej daje nadzieję, że to się w końcu zmieni. Oczekiwano, że sprzedaż detaliczna w wersji pozbawionej wielkości sprzedaży samochodów wzrosła o 0,7 proc., a tymczasem wzrost wyniósł 1 proc. To nie są powalające na kolana dane, ale po pierwsze, mówimy o wzroście po wcześniejszej fazie osłabienia, a po drugie – jest to zmiana miesiąc do miesiąca – w tej skali nigdy nie będzie zawrotnych wartości. Liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych okazała się zbliżona do oczekiwań analityków i jest wyraźnie pod pułapem 300 tys. Potwierdza to trwającą tendencję powolnej poprawy sytuacji na rynku pracy.

Na naszym rynku nie powtórzył się środowy wzrost cen. Chyba niewielu na taką powtórkę liczyło. Niemniej jest szansa na powiększenie odbicia. Ba, ciągle mówimy o zmianach w ramach średnioterminowego trendu wzrostowego, a więc to nie musi być tylko odbicie, choć trzeba przyznać, że nie pojawiły się jeszcze żadne wiarygodne sygnały, że faza spadków się skończyła. Ogłaszanie końca korekty już teraz byłoby przejawem raczej optymizmu niż wynikiem analizy. Fakty są takie, że mimo środowego wzrostu rynek pozostaje na dość niskich poziomach, a więc jest całkiem możliwe, że będziemy jeszcze świadkami powrotu do okolicy dołka. Odbicie DAX oraz wybronienie się S&P500 przed wyjściem dołem z formacji klina są czynnikami, które bykom pomagają.