Inwestycje w środki trwałe wzrosły w ujęciu rocznym, w cenach stałych, o 11,4 proc., przyczyniając się istotnie do dobrego wyniku PKB (wzrost o 3,6 proc. r./r.). Dane o wynikach finansowych przedsiębiorstw wskazują z kolei, że to właśnie sektor firm jest głównym motorem napędowym inwestycji. W firmach zatrudniających 50 i więcej osób nakłady na środki trwałe były w I kwartale o 14,6 proc. (w ujęciu realnym) wyższe niż przed rokiem. Tym samym pozytywne trendy w zakresie inwestycji firm widoczne już w 2014 r. są kontynuowane.

To cykliczne ożywienie (które w polskich warunkach zdarza się mniej więcej co trzy lata) to jednakże jedynie jedna strona medalu. Druga to fundamentalne, długofalowe spojrzenie na poziom inwestycji przedsiębiorstw w Polsce. Z tej perspektywy sytuacja wygląda już znacznie gorzej. Po pierwsze, poziom inwestycji firm jest w Polsce bardzo niski. W ostatnich dziesięciu latach stanowiły one około 10 proc. PKB, podczas gdy średnia dla krajów członkowskich UE pochodzących z naszego regionu to ponad 16 proc. W praktyce oznacza to, że jeśli chcielibyśmy dorównać tym krajom, to wydatki sektora firm na inwestycje powinny być o około 80 mld zł (40–45 proc.) wyższe niż obecnie. I to nie w jednym roku, ale trwale.

Po drugie, wiele wskazuje na to, że polska gospodarka ma niską zdolność kreowania atrakcyjnych projektów inwestycyjnych. Otóż w ostatnich latach nakłady inwestycyjne firm kształtowały się na poziomie niższym niż generowane przez nie środki (ich własne oszczędności). W efekcie zamiast na budynki, maszyny, urządzenia itd. znaczna część środków firm została w ostatnich latach wydatkowana na zakup aktywów finansowych. Mamy więc do czynienia z paradoksalną sytuacją – zamiast pożyczać środki od innych sektorów (tak jak w normalnie funkcjonującej gospodarce), po to by realizować inwestycje w środki trwałe, przedsiębiorstwa odpożyczały swoje nadwyżki innym. Komu? Za pośrednictwem banków i rynku kapitałowego środki te służyły... finansowaniu deficytu sektora publicznego. Trudno uznać, by taka sytuacja (gdzie firmy, zamiast inwestować, finansują deficyt) mogła być źródłem i zapowiedzią trwałych sukcesów gospodarczych.

W kontekście powyższych faktów cykliczne ożywienie inwestycji firm (sprowadza się ono z reguły głównie do odtwarzania istniejącego już majątku produkcyjnego) nie zmienia zasadniczo negatywnej sytuacji fundamentalnej i nie jest odpowiedzią na stojące przed polską gospodarką wyzwania. Te wyzwania związane są z jednej strony z koniecznością ewolucji w kierunku większej złożoności, kapitało- i wiedzochłonności. Z drugiej zaś – z sytuacją demograficzną – kurczenie się liczby osób w wieku produkcyjnym będzie prowadzić do zmiany równowagi na rynku pracy, zwiększenia siły przetargowej pracowników, a tym samym do wzrostu presji płacowej. Doprowadzi to już niebawem do swego rodzaju przetestowania dominującego dziś w polskiej gospodarce modelu międzynarodowej konkurencji opartej na taniej pracy. By wzrost płac nie zaszkodził, gospodarce potrzebna jest nowa fala modernizacji firm ukierunkowana na wzrost produktywności. Fala ta powinna przejawiać się wzrostem nakładów inwestycyjnych w sektorze przedsiębiorstw o około 15–20 proc. rocznie przez najbliższe cztery–pięć lat.

Warunki, by taką modernizację przeprowadzić, są korzystne – gospodarka rośnie w solidnym tempie, kredyt jest rekordowo tani, a na dodatek w modernizacji mogą zostać wykorzystane fundusze unijne. Ci którzy tej okazji nie wykorzystają, mogą już za kilka lat, na przełomie dekady, ze zdziwieniem spostrzec, że nie ma dla nich miejsca na rynku.