Od początku tego roku zagregowany indeks CRB będący barometrem nastrojów na całym rynku surowców (skupia 19 najważniejszych towarów – red.) stracił 13 proc. W tym samym czasie – poza jednym wyjątkiem (ołów) – ceny metali przemysłowych spadały jeszcze mocniej.

W silnych trendach spadkowych znajdują się cynk, nikiel, platyna, aluminium i pallad. Z punktu widzenia polskich inwestorów chyba największe znaczenie ma taniejąca miedź, która stanowi ciężar dla wyników finansowych KGHM.

Inwestorzy stosujący zasadę „trend is your friend" zacierają ręce, ponieważ na rynku finansowym znajdują się instrumenty pozwalające zarabiać na spadkach cen surowców (np. kontrakty CFD). Rodzi się oczywiste pytanie: czy dotychczasowe trendy mają szansę się pogłębić? Wiele wskazuje na to, że ceny metali przemysłowych mogą nadal utrzymywać się pod presją podaży. Argumentów przemawiających za takim scenariuszem jest całkiem sporo. Główny powód to pogorszenie koniunktury gospodarczej w Chinach będących największych konsumentem metali na świecie. Przykładowo – Państwo Środka odpowiada za 40 proc. globalnego popytu na wspomnianą wcześniej miedź. Chińska gospodarka rozwija się w najwolniejszym tempie od 24 lat.

Na niekorzyść metali może działać także niespodziewana dewaluacja juana – tańsza waluta sprawia bowiem, że maleje siła nabywcza chińskich importerów.

Kolejny prospadkowy argument to fakt, że surowce są wyceniane w amerykańskiej walucie, a więc ich ceny – co do zasady – poruszają się w kierunku przeciwnym do dolara. Im silniejszy jest „zielony", tym niższe są wyceny towarów. Zbliżająca się podwyżka stóp procentowych w USA może umacniać amerykańską walutę, obniżając tym samym ceny surowców.