Koniec cichych debiutantów

Inwestorzy, którzy nie spodziewali się oferty publicznej danej spółki, mieli ograniczony czas na jej analizę.

Aktualizacja: 06.02.2017 17:51 Publikacja: 09.10.2015 06:00

Wojciech Iwaniuk, prezes, InnerCorp sp. z o.o.

Wojciech Iwaniuk, prezes, InnerCorp sp. z o.o.

Foto: Archiwum

Nadzorcza zmiana w podejściu do procedury zatwierdzania prospektów emisyjnych przebiła, niczym bańkę mydlaną, panujący od lat schemat komunikacji i prowadzenia transakcji na rynku pierwotnym.

Od początku września na stronach Komisji Nadzoru Finansowego znajdziemy listę spółek, których prospekty czekają na zatwierdzenie przez nadzór. Do tej pory spółki planujące debiut na warszawskiej giełdzie rzadko informowały o złożeniu prospektu w KNF. Taką praktykę stosowano powszechnie jedynie w odniesieniu do debiutantów z dominującym udziałem Skarbu Państwa. Teraz, po wprowadzonej zmianie, komunikację planowanej oferty należy rozpocząć znacznie wcześniej. W innym wypadku za spółkę zrobi to nadzorca.

Do tej pory polityka większości brokerów polegała na trzymaniu transakcji w tajemnicy do samego końca, czyli do momentu rozpoczęcia oferty. Było to zgodne z zasadą, że towar, który cały czas wystawiony jest na sprzedaż, jest mało atrakcyjny, a wokół transakcji trudniej jest wtedy stworzyć wrażenie wyjątkowości. Dodatkowo dawało to pewien parasol bezpieczeństwa. W razie niekorzystnych warunków rynkowych lub zmiany planów głównych akcjonariuszy o transakcji można było w ogóle nie mówić.

Z punktu widzenia domu maklerskiego niosło to inne dodatkowe plusy. Inwestorzy, którzy nie spodziewali się oferty publicznej danej spółki, mieli ograniczony czas na jej analizę. Z tego powodu w większym stopniu opierali się na analizach oferującego oraz tezach zaprezentowanych przez zarząd emitenta. Jeżeli były one sensowne i wiarygodne, a spółka miała atrakcyjną wycenę i perspektywy rozwoju, to brali udział w transakcji. W przypadku wielu transakcji takie podejście stanowiło klucz do sukcesu.

Ale czy zawsze było ono słuszne? Niekoniecznie. Szczególnie w przypadku spółek prowadzących innowacyjną działalność, w branżach nielicznie reprezentowanych na GPW. Przykładem mogą być chociażby oferty spółek biotechnologicznych. Dobre nastawienie do tego typu podmiotów pojawiło się na warszawskiej giełdzie znacznie później niż na zachodnich rynkach. Wynika to m.in. z faktu, że żaden liczący się krajowy producent leków nie był notowany na GPW. Rodzynek w postaci Biotonu, znanego producenta insuliny, po latach sukcesów jeszcze stosunkowo niedawno pozostawał w niełasce inwestorów, co na pewno negatywnie wpłynęło na nastawienie do całego sektora. Dzisiaj spółki z szeroko pojętego sektora biotechnologii, obok producentów gier komputerowych, należą do jednych z najbardziej lubianych na warszawskiej giełdzie.

Nie było tak jednak zawsze. Zanim inwestorzy się do nich przekonali, spółki i ich doradcy wykonali gigantyczną pracę w zakresie edukacji rynku kapitałowego, która pomogła właściwie oceniać potencjał tych podmiotów. Stało się tak m.in. dzięki temu, że duża część z nich to najbardziej chlubne przykłady skutecznego przejścia z NewConnect na główny parkiet warszawskiej giełdy. W przypadku jednej z nich – Selvity – mały parkiet był kluczowy nie tylko ze względu na złapanie odpowiedniej masy biznesowej, ale również ze względu na możliwość swobodnej komunikacji z inwestorami i pokazania kroków milowych, które pozwalają im odnosić sukcesy nie tylko na polskich, ale i światowych rynkach. Nagrodą za te działania jest dzisiaj premia w notowaniach najlepszych firm z sektora, w porównaniu ze średnimi wskaźnikami panującymi na GPW. Czy spółki te z sukcesem zadebiutowałyby na giełdzie, gdyby edukacja inwestorów trwała krócej i była przeprowadzona w klasycznym modelu? Pewności co do tego oczywiście nie ma, ale istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że ci emitenci, którzy przecierali szlaki, mieliby utrudnione zadanie. W związku z tym zmianę wprowadzoną przez nadzorcę trzeba postrzegać jako kolejny etap ewolucji warszawskiej giełdy. Sama KNF zapowiada, że procedura zatwierdzania prospektów skróci się z kilku miesięcy do kilku tygodni. Da to inwestorom możliwość zapoznania się z działalnością debiutującej spółki i jej otoczenia. Sami emitenci będą musieli wcześniej oswoić się z meandrami rynku kapitałowego, ale zyskają równocześnie możliwość odpowiedniego opowiedzenia swojej historii i przedstawienia rynku, na którym działają. Ich właściciele natomiast będą mieli dużo mniej czasu na zmianę decyzji odnośnie do samej emisji.

Po zmianach w otwartych funduszach emerytalnych warszawska giełda utraciła premię, która przez wiele lat inkubowała polski rynek kapitałowy. Dziś krajowa baza inwestorów mocno osłabła i miejsca na słabych debiutantów już po prostu nie ma. Na sukces mogą liczyć więc ci, którzy właściwie zaprezentują potencjał i odpowiednio zaznajomią ze sobą inwestorów. W tym kontekście zmiany wprowadzone przez KNF należy uznać za pozytywne.

Komentarze
Słabsze obligacje
Komentarze
Stały kupon znów w odwrocie
Komentarze
Robert Nogacki: Dedolaryzacja - próby podważenia dominującej pozycji amerykańskiej waluty
Komentarze
Paweł Spławski: Jak zapobiegać praniu pieniędzy
Komentarze
Robert Morawski: Dla kogo kwoty wolne?
Komentarze
Altcoinom brakuje euforii