Nadzorcza zmiana w podejściu do procedury zatwierdzania prospektów emisyjnych przebiła, niczym bańkę mydlaną, panujący od lat schemat komunikacji i prowadzenia transakcji na rynku pierwotnym.
Od początku września na stronach Komisji Nadzoru Finansowego znajdziemy listę spółek, których prospekty czekają na zatwierdzenie przez nadzór. Do tej pory spółki planujące debiut na warszawskiej giełdzie rzadko informowały o złożeniu prospektu w KNF. Taką praktykę stosowano powszechnie jedynie w odniesieniu do debiutantów z dominującym udziałem Skarbu Państwa. Teraz, po wprowadzonej zmianie, komunikację planowanej oferty należy rozpocząć znacznie wcześniej. W innym wypadku za spółkę zrobi to nadzorca.
Do tej pory polityka większości brokerów polegała na trzymaniu transakcji w tajemnicy do samego końca, czyli do momentu rozpoczęcia oferty. Było to zgodne z zasadą, że towar, który cały czas wystawiony jest na sprzedaż, jest mało atrakcyjny, a wokół transakcji trudniej jest wtedy stworzyć wrażenie wyjątkowości. Dodatkowo dawało to pewien parasol bezpieczeństwa. W razie niekorzystnych warunków rynkowych lub zmiany planów głównych akcjonariuszy o transakcji można było w ogóle nie mówić.
Z punktu widzenia domu maklerskiego niosło to inne dodatkowe plusy. Inwestorzy, którzy nie spodziewali się oferty publicznej danej spółki, mieli ograniczony czas na jej analizę. Z tego powodu w większym stopniu opierali się na analizach oferującego oraz tezach zaprezentowanych przez zarząd emitenta. Jeżeli były one sensowne i wiarygodne, a spółka miała atrakcyjną wycenę i perspektywy rozwoju, to brali udział w transakcji. W przypadku wielu transakcji takie podejście stanowiło klucz do sukcesu.
Ale czy zawsze było ono słuszne? Niekoniecznie. Szczególnie w przypadku spółek prowadzących innowacyjną działalność, w branżach nielicznie reprezentowanych na GPW. Przykładem mogą być chociażby oferty spółek biotechnologicznych. Dobre nastawienie do tego typu podmiotów pojawiło się na warszawskiej giełdzie znacznie później niż na zachodnich rynkach. Wynika to m.in. z faktu, że żaden liczący się krajowy producent leków nie był notowany na GPW. Rodzynek w postaci Biotonu, znanego producenta insuliny, po latach sukcesów jeszcze stosunkowo niedawno pozostawał w niełasce inwestorów, co na pewno negatywnie wpłynęło na nastawienie do całego sektora. Dzisiaj spółki z szeroko pojętego sektora biotechnologii, obok producentów gier komputerowych, należą do jednych z najbardziej lubianych na warszawskiej giełdzie.